Lewa, prawa. Lewa, prawa.
Wdech i wydech. Wdech i wydech.
Nie chcę nawet słuchać swoich myśli. Wsłuchuję się w mój
oddech, licząc jedynie kroki jakie wykonuję. Nie ważne, że po mniej więcej
trzydziestu się gubię, ale zaczynam od nowa i wcale mi to nie przeszkadza.
Wdech i wydech.
Głos w mojej głowie jednak przedziera się uporczywie przez
liczby krążące w mojej podświadomości. Chcę to jakoś powstrzymać, zaczynając
liczyć na głos, ale i to nie pomaga, więc kapituluję.
Podświadomość wyjmuje wielką białą kartkę i kreśli na środku
równie, duże koło. W środku pisze „Brian”, a po lewej stronie odprowadza
strzałkę w górę i pisze „April”. Postanawia rozpisać się pod jej imieniem kilka
słów, które umieszcza w kolumnie, żeby nigdzie się nie zaplątały w innymi
myślami.
April. W tym momencie czuję się źle, że się nie zaopiekowałem.
Żeby mnie nie zrozumieć opacznie muszę sprostować, bo dobrze, że się nią
zająłem, ale w aż zbyt troskliwy sposób, który nie spodobał się mojemu
przyjacielowi. Podświadomość bierze czerwony długopis i w kółku Briana pisze:
Nie wystawiać Briana na próbę!
Bardzo słusznie, ponieważ zachowałem się beznadziejnie
dotykając jego dziewczynę i nie powinienem myśleć, że ujdzie mi to płazem.
Wcale się nie dziwie, że mi przywalił (przynajmniej w tym momencie). Na jego
miejscu też bym się wkurzył…
Czarny długopis znów dotyka części kartki przeznaczonej dla
April. Tworzy nowy podpunkt pod tytułem „O co chodzi?”. Dlaczego i po co piła?
Jest skromna, delikatna, a umie się ochlać jak typowy nowojorczyk w sylwestra.
(Nikt nie jest w stanie ogarnąć takiego zgona, uwierzcie). Chciałbym się
bardziej zagłębić w to „O co chodzi?”, ale podświadomość kiwa jedynie głową na
znak, że nie warto. Najwyraźniej chce zostawić to pytanie bez cienia
wyjaśnienia. Z jednej strony dla mnie to lepiej.
Czerwonym długopisem
pisze „Zostawić w spokoju!”. Nie zamierzam się dociekać o całą tą sprawę. To
nie mnie powinna się zwierzać tylko swojemu chłopakowi. Nie powinna mnie
interesować jej osoba aż tak szczegółowo, co za tym idzie muszę ją zostawić w
spokoju.
Drukowane czerwone litery jakie kreśli teraz moja
podświadomość, po czym podkreśla je kilkakrotnie zamaszystymi ruchami brzmią
tak: „ODDALIĆ SIĘ”. Wcale nie chcę się oddalać od niej, na pewno nie teraz, bo
tak wiele jest dla mnie niewyjaśnionych spraw, że mętlik w mojej głowie aż
krzyczy bym zaczął rozwiązywać uporczywe dla mnie tematy, ale nie mogę tego
zrobić. Zostawię to tak jak jest i nie będę próbował nawet nawiązać z nią
kontaktu. Odseparuję się na tak długo jak tylko Brian zacznie mi ponownie ufać,
a chyba teraz potrzebuje tego najbardziej.
Pod „Nie wystawiać Briana na próbę!” podświadomość pisze
„Zdobyć ponownie jego przyjaźń”. Wychodząc wtedy z mojego mieszkania zdawało mi
się, że zabiera ze sobą wspólne momenty kiedy byliśmy przyjaciółmi i niszczy
je, wyrzucając do kosza. Jakby nic dla niego nie znaczyły i nie chce mieć ze
mną w ogóle do czynienia. Nie pozwolę,
by jedna noc zniszczyła trzy lata przyjaźni, która była najlepszą rzeczą w moim
życiu.
„Przeproszę go”. Wiem, że to nie ja zlałem go po pysku, tylko
on mnie, ale to ja muszę przeprosić jako pierwszy. Nie musiałby tego robić,
gdyby nie zastał mnie z nią w łóżku. Mam nadzieję, że pomogła mi nieświadomie
tłumacząc mu wszystko na spokojnie. Zdaję sobie sprawę z tego, że na nią też
może być zły i wkurzony co spowoduje, że pokłócą się i ich związek może być
przez to zagrożony.
Po prawej stronie poza kółkiem i obszarem przeznaczonym dla
April pisze „Nie dopuścić do rozłąki tych dwojga”. Naprawdę mi zależy na
szczęściu Briana. Można by pomyśleć, że zależało mi nawet bardziej niż jemu
samemu. A teraz to ja jestem tym nieszczęśliwym…
Dochodząc to tego wniosku moja podświadomość na dole kartki
pisze: Jesteś nieszczęśliwy, Harry. Z przykrością muszę to potwierdzić i
znaleźć rozwiązanie. Narzekałem Brianowi, że nie ma dziewczyny a tak naprawdę
to ja jej nie mam. Może od tego powinienem zacząć?
Podświadomość odprowadza kolejną strzałkę od kółka Briana tym
razem w dół i pisze „Harry”. Punkt
pierwszy: Dziewczyna. Jak ją będę miał zacznę myśleć tylko o niej i dzięki temu
przestanę rozmyślać o April.
Punkt drugi: Taniec. Odpuściłem sobie to w największym
stopniu. Taniec z grupą to wszystko na czym mi zależało i na czym zależało
Brianowi, żebyśmy wygrywali, byli najlepsi i świetnie się przy tym bawili.
Przez pracę jakoś nie mam na to czasu, z czym czuję się źle. Muszę uzgodnić z
szefem inne godziny pracy. Może zacznę przychodzić wcześniej dzięki czemu wyjdę
wcześniej i będę mógł poćwiczyć nawet sam, albo przynajmniej z Gigi, bo wiem,
że ona zawsze jest chętna do wspólnego spędzania czasu w taki sposób jak
taniec.
Podświadomość nagle wraca do punktu pierwszego i stawia przy
nim literkę G ze znakiem zapytania. Natychmiast jednak zamazuje ją natarczywie.
Po chwili znów ją pisze tylko, że o wiele mniejszą i z o wiele większym znakiem
zapytania.
Gigi i ja? Nigdy jakoś nie myślałem o niej w ten sposób…
Przyznaję kilka razy się całowaliśmy czy odstawialiśmy chore sytuacje typu
rozbieranie się wzajemnie czy wspólne sprawianie sobie przyjemności (nie o to
mi oczywiście chodzi, nie robiliśmy nic co by wykraczało poza zapoznanie się
bliższe dwojga przyjaciół), ale ani ona ani ja nie braliśmy tego szczególnie
pod uwagę i później śmialiśmy się z faktu co alkohol może zrobić z człowiekiem.
Nie byliśmy o siebie zazdrośni czy nie zagłębialiśmy się w to co się stało. Po
prostu lubiliśmy czasem ponieść się emocjom i tyle.
Marszczę czoło przypominając sobie jakoś niekomfortową
sytuację, którą może przeoczyłem, będąc z nią w takiej relacji, ale nic nie
przychodzi mi do głowy. Nie była spięta czy zawstydzona, nawet gdy ktoś pytał
czy coś miedzy nami jest bo widział to i to. Obracała to w żart, albo dla
zabawy potwierdzała przypuszczenia i wtedy to się działo.
- Harry! – z szerokim uśmiechem Gigi biegnie w moją stronę
również robiąc sobie popołudniowy trening w parku. Rozkłada ramiona i rzuca mi
się na szyję gdy zwalniam kroki. – Długo biegasz? Może skończymy razem, bo akurat
wracam? –jej wysoki kucyk blond włosów kiwa z jednej strony na drugą gdy pytam
mnie podekscytowana.
- Myślałem o tobie. –przyznaję bez zastanowienia, puszczam ją
z objęć i wzdycham głęboko zdając sobie sprawę jak bardzo się zmęczyłem.
- Ta? A co konkretnie? – ponownie się uśmiecha i wyciera
dłonią czoło po wysiłku.
- A takie tam, w sumie… -wymiguję się i wycieram mokrą twarz
koszulką. – Mogę się odprowadzić, nie robi mi to różnicy w którą stronę biegnę.
–stwierdzam i zaciągam się ponownie powietrzem.
- Świetnie! Bo wiesz… - mówi i zaczyna biec w stronę z której
przybyłem. Podążam za jej śladem. – Ostatnio czuję się osamotniona podczas
biegu. Bliźniacy biegają za szybko, z dziewczynami obgadałyśmy już chyba
wszystkie możliwe tematy świata a taka cisza chyba nie jest dla mnie…
- Rozumiem… - mówię jedynie a moja podświadomość unosi triumfalnie
brwi i pisze koło „G?” „Chce twojego towarzystwa”
- Myślałeś coś może o układzie?
- Tak. Myślę, że powinniśmy popracować nad nim trochę sami. Dopracować
szczegóły, przydzielić obowiązki i zwiększyć długość trwania prób.
- Wiesz, że ja jestem chętna do tańczenia zawsze, ale gorzej
będzie z innymi. Chris dopiero co wyszedł nie będzie mu się chciało nawet
myśleć o treningach. Matthew wyjeżdża jutro do Francji, nie będzie go osiem dni…
Widzę, że coraz trudniej zebrać wszystkich do kupy, żeby poćwiczyć.
- Dlatego proponuję ćwiczenie tylko w dwójkę.
- Ale gdzie? Myślisz, że Brian będzie miał coś przeciwko
jeśli będziemy ćwiczyć u niego? – pyta a mnie zaczyna kłuć w klatce na dźwięk
jego imienia. Odruchowo łapię za miejsce bólu dłonią i zwalniam znacznie. Gigi
staje natychmiast widząc moja reakcję, ale staram się tego pozbyć i biegnę dalej.
Zatrzymuje mnie łapiąc za rękę.
- Czemu stajemy? –pytam i odchrząkam. W myślach znów zaczynam
liczyć błagając, żeby pomogło.
- Boli cię coś? –pyta i kładzie dłoń tam gdzie przed chwilą
była moja.
- Nie. –odpowiadam spokojnie wpatrując się w jej twarz. Splątane
kosmyki włosów łaskoczą raz po raz jej prawy policzek. Nie mogę się powstrzymać
przed nie zgarnięciem ich za ucho. Patrzy na mnie szybko i spuszcza znów wzrok
na dół.
- Nie zniosłabym kolejnego odrzucenia… - mówi i skromnie
unosi kącik ust w głowę.
- Co? –pytam zdezorientowany i splatam razem nasze dłonie na
mojej klatce piersiowej.
- Brian też się kiedyś złapał za klatkę i od tamtego razu nie
biega ze mną.
Obrazy tego nagle przeskakują w mojej głowie jeden za drugim.
Brian rzeczywiście nie biega tak często jak kiedyś. Teraz zazwyczaj opierdala się
i oszukuje, a wcześniej roznosiła go energia. Nikt nie lubił biegać, ale on
przekonywał nas, że to będzie najlepsze rozwiązanie ze wszystkich ćwiczeń.
- Nie pamiętam kiedy ostatnio ze mną biegał. A jeszcze dwa
lata tego robiliśmy to dzień w dzień. Ode chciało mu się naszej tradycji…
-smutnieje a ja natychmiast przyciągam ją do swojego ciała.
- Brian… się zmienia. –tłumaczę najogólniej i zamykam aż oczy
chcąc ponownie poukładać sobie w głowie te konflikty, ale nawet podświadomość
mi nie pomaga. – Dusi się własnym życiem, Gigi. Jest… rozdarty. –tłumaczę go w
najbardziej nielogiczny sposób, sposób, którego nawet ja nie rozumiem.
- Mam nadzieję, że chociaż z April będzie w porządku i Brian
nie będzie się już dłużej o nią martwił… -szepcze. Odsuwam ją od siebie i
patrzę głęboko w oczy.
- Co? –pytam jakby to zdanie w ogóle do mnie nie dotarło.
- April jest w szpitalu. Brian ci nie mówił?
I’m back. Ale tylko na ten rozdział nie jest on szczytem
marzeń I KNOW :c
But lepsze to niż nic.
Na święta też mam zamiar sprawić wam prezent więc bądźcie
czujne ^^
Jak na razie w tym
zapierdolu znalazłam chwilę żeby to dokończyć no i jest XD
Hope u still with me <3
Agnes.