- Nikki! –krzyczy przeraźliwie Brian
i wpada na mnie dokładnie wtedy, gdy wchodzę na parter.
- Brian, spokojnie. Co się stało?
–pytam, ale mi nie odpowiada tylko pędzi dalej. Jest roztrzęsiony, blady i
ledwo co funkcjonuje. Jeszcze chyba nigdy nie widziałem go w takim stanie.
- Co się stało? –pyta mnie cicho
April i delikatnie obejmuje moje ramię dłońmi. Znowu chłód jej ciała obezwładnia mnie na moment.
- Jeszcze nie wiem. –patrzę na nią i
widać, że jest zaniepokojona podobnie jak Brian. Ten znowu koło nas przemyka i
łapie Nikki od tyłu, przekręcając ją o wiele za szybko w swoją stronę.
- Nikki, jesteś! –krzyczy i dyszy
głośno.
- O właśnie, dobrze, że cię widzę…
Nie wiesz gdzie jest Christopher? Szukam go od godziny i nigdzie… -Brian zatyka
usta Nikki dłonią, przełyka głośno ślinę, po czym bierze pożądany oddech.
- Jest w szpitalu. Spowodował wypadek
samochodowy. – oczy Nikki rozszerzają się niewiarygodnie i musi przytrzymać się
Briana, żeby nie upaść. April, przykłada dłoń do twarzy i zaczyna się cofać,
kręcąc głową z niedowierzania. Powstrzymuje ją ściana, a gdy czuje, że się z
nią styka, osuwa się po niej i patrzy z niepokojem na Briana.
- April, hej, skarbie. –podbiega do
niej i podnosi z powrotem do pionu. – Nic mu się nie stało, musiał jechać na
prześwietlenie. To tylko kilka draśnięć, nikomu nic się nie stało, przysięgam.
–mówi, ale i tak w jej oczach pojawiają się łzy. Tuli ją do siebie i całuje w
czubek głowy. Nikki jest w szoku. Loren stara ją jakoś pocieszyć, mówiąc do
niej i głaszcząc ramiona, ale ona jakby w ogóle nie kontaktowała ze światem. A ja
stoję jak ten ostatni idiota pośrodku nich wszystkich i przyglądam się to na
jedno to na drugie.
- Muszę natychmiast do niego jechać.
– szepcze Nikki i odsuwa od siebie przyjaciółkę. – Brian… -lamentuje na co ten
odwraca się do niej i patrzy z troską.
- Już. – obdarowuje April czułym
pocałunkiem i spogląda w moją stronę. –Harry zawieziesz Nikki? Nie może jechać
sama w takim stanie…
- Piłem Brian. Nie wsiądę za kółko.
- Ja muszę zawieść April do domu, to
nie jest najlepszy pomysł, żeby tutaj była…
- Rozumiem, ale nic na to nie
poradzę. Mogę z nią jeszcze zostać jeśli chcesz… -proponuję i mam wielką
nadzieję, że się zgodzi. Jakoś dziwnie pragnę jej towarzystwa, mimo, że się ode
mnie oddala i nie chce zbytnio rozmawiać.
- Czynię cię panem mojego domu,
stary. Masz zadbać o to, żeby to się nie rozniosło i pilnować ludzi, żeby nie
rozjebali mi niczego. Znajdź Matthew i wsadź go z Nikki do taksówki. Niedługo
wrócę. –nie takiej odpowiedzi oczekiwałem. Ale prośba kumpla jest ważniejsza od
wszystkiego. Porywa dłoń April i wyprowadza ją z zatłoczonego pomieszczenia.
Powraca moja złość i mam ochotę kogoś pobić albo zbić wszystkie te jego
przeklęte wazony, które stoją na komodzie. Nawet się nie odwrócili, by na nas
spojrzeć. Jakby moje ciało mogło krzyczeć, to słyszeli by to wszyscy w Nowym
Jorku. Wypuszczam nerwowo powietrze i chcę jakoś się opanować mimo, że słyszę w
uszach dudnienie krwi.
- Nikki… -mówię do niej i wyciągam
dłoń w jej kierunku. –Chodź, pojedziesz do Chrisa. –łapie moją rękę i idzie za
mną posłusznie szukać Matthew. Jest bliska płaczu. Ja w takim razie muszę być
śmiertelnie opanowany, żeby nad wszystkim nadążyć. Będzie dobrze –powtarzam
sobie w duchu i dzwonię po taksówkę.
***
Jakimś cudem, wszystko udało mi się
wykonać bez zbędnych szkód. Nikki i Matt pojechali do szpitala. Christopherowi
nic się nie stało i na szczęście dwóm innym osobą, z którymi się ten idiota
zderzył, też nie. Dotrzymywałem każdemu towarzystwa, ale jakoś nie miałem
ochoty wznosić toastów, czy bawić się tak jak zwykle to robię. Dopilnowałem
wszystkiego, jakby to był mój własny dom i nawet przepłoszyłem jakichś ludzi z
sypialni Briana czego normalnie bym nigdy nie zrobił, bo dorzuciłbym im jeszcze
piwa i doradził zrzyganie się na puszysty, brązowy dywan, żeby miał co do
sprzątania i żeby się wkurwił. Ale ten wieczór spowodował, że jakoś nie mogłem
tego zrobić, ponieważ… właściwie to nie wiem dokładnie dlaczego? Może przez to,
że nie chciałem, żeby się dodatkowo denerwował? Może ze względu na to, że mnie
zwyczajnie o to porosił? Nie wiem… Wiem jednak, że troska jaką wszystkim
zapewnia jest najlepszą i najbardziej przydatną cechą osobowościową tego
człowieka. W sposób, jaki patrzy na April, jak bardzo chciał ją ochronić, przed
całym tym zamieszaniem jest godny podziwu. Musi mu cholernie na niej zależeć i
to widać gołym okiem.
Gdy przyjechał z powrotem wydawał się
dużo spokojniejszy. Nadal był lekko rozdrażniony, ale było z nim już o wiele
lepiej. Przekazał mi wszystkie informacje odnoście incydentu Christophera.
Podobno kogoś pobił, bo nie chcieli mu sprzedać towaru i wkurwiony wsiadł w
samochód jadąc tu z powrotem. Chyba nie patrzył na tarczę prędkościomierza, ani
na jezdnię, którą jechał, bo zderzył się z samochodem znad przeciwka. Mniej
byśmy mieli problemów, gdyby ten dureń nie pił, ale Brian jak to on, już
zaczyna załatwiać formalności. Nie obędzie się bez odszkodowania i jakiejś
odsiadki w więzieniu, ale na pewno będzie to wszystko łagodniejsze, jeśli Brian
będzie miał to wszystko na oku.
- Dziękuję, że wszystkiego
dopilnowałeś –mówi i opada ciężko na kanapę i przechyla kubek wypełniony colą,
żeby się napić.
- Nie ma sprawy –siadam obok i czuje
się dziwnie niezręcznie, bo mam ochotę go zapytać o April. Dlaczego tak mocno
na to wszystko zareagowała? Przecież nawet nie zna Christophera, a zmartwiła
się tak strasznie jakby przynajmniej umarł na jej oczach. – Wszystko… hm, gra?
–pytam i mam nadzieję, że od słowa do słowa sam zejdzie na tory swojej
dziewczyny.
- Teraz już tak. Jestem tylko
cholernie tym wszystkim zmęczony Harry. –przeciera sobie dłonią twarz i odchyla
głowę na oparcie sofy. – Zbyt wiele rzeczy się dzisiaj stało. Jedyne na co mam
ochotę to, żeby iść spać.
- Wcale ci się nie dziwię. Cały czas
byłeś w podróży. – biorę łyk piwa i wzdycham powtarzając jego pozę. –Myślisz,
że jakoś się z tego wyplącze?
- W najlepszym wypadku dostanie dwa
tygodnie i w zależności od nastawienia poszkodowanych trochę wybuli, ale będzie
dobrze.
- Ah ten Christopher… -dumam i
przytulam do siebie ciało Cindy, która właśnie obok nas przechodziła. – Cześć,
młoda. Jeszcze cię dzisiaj tu nie widziałem –uśmiecham się do niej nonszalancko
i ściskam mocniej. Chichocze lekko i przeczesuje na siłę moje włosy w tył.
- Witaj Brytyjczyku, który wszystkich
onieśmiela. –gryzie mnie w nos i rozsiada się na mnie wygodniej.
- Nie wydajesz się być onieśmielona.
–przyznaję i gilgoczę jej żebra, ale na tyle lekko, że może to wytrzymać i nie
musi mnie bić.
- Zaczynam się przyzwyczajać.
- Dopiero po trzech latach… Cóż to i
tak dobry wynik.
- Ej, nie moja wina, że jesteś taki…
no. –wywija śmiesznie wargę i tuli się w moją szyję, mamrocze w nią coś
niewyraźnie i wstaje. Odwraca się jakby sztucznie obrażona i Shrek momentalnie
porywa ją do tańca. Uwielbiam ich wszystkich. Mam nadzieję, że do mojego grona
ukochanych ludzi trafi również dziewczyna mojego kumpla. Obym tylko nikogo
przez to nie stracił.
________________________________
GWIAZDKI ! *_*
Resztę zostawiam wam do spostrzeżenia XD
Agnes.
OK SOŁ
OdpowiedzUsuńmoich podstawowych reakcji doświadczyłaś sama przez telefon no ale xd
po 1:
Brian po chamsku uciszył Nikki
po 2:
nie lubię April i Briana ok.
Kurwa chłopak Nikki jest w szpitalu, a Ejpril nagle dostaje spazmówn i chuj wie czego, jakby to jej chłopakowi coś się stało, a Brian oczywiście ma w dupie swoją "przyjaciółkę" i pociesza Ejpril no bo przecież ona tak cierpi i potrzbeuje wsparcia :))))
Nawet go nie obchodzi nic, żeby Nikki do tego szpitala zawieźć, nieeeee no po co, Ejpirl jest ważniejsza bo ją to tak strasznie boli :<
CHUJ IM W DUPĘ .
Niech se ten Brajan tą Ejpirl weźmie i zabierze i ciul -.-
Przyjaciel, kierwa.
po 3:
Harry ma pecha że czuje miętę do Ejpril.
JUŻ WOLĘ TĄ KELLY, GIGI, CINDY, KASIE, ASIE GVFCDRESCVYUB
szcholera jasna -.-
po 4: Taaaaa, pewnie Ejpril ma ważny powód żeby się martwić bla bla bla
ale przyrzekam że jeśli Ejpril ma coś wspólnego z Chrisem to skocze kierwa z mostu ok.
I AJ DONT KER ŻE ONA SIE MARTWI, BARDZO AJ DONT KER.
po 5: na miejscu Nikki, powiedziałabym co nieco Brianowi, zresztą na miejscu Hazzy też.
Bo Nikki jest w szoku i ogólnie się martwi a Hazz
ZRESZTA NIEWAŻNE, NIECH BRIAN SPITALA NA DRZEWO.
po 5:
moje emocje dotyczącego tego ff zmieniają sie z rozdziału na rozdział a teraz to już wgl BOŻE KOCHANY HEARTFUCK.
po 6:
BOŻE MÓJ BIEDNY CHRIS :C
po 7:
teraz mi wpadło do głowy że może Ejpril ćpa.
czy cuś.
ZRESZTĄ CO MNIE TO OBCHODZI
dopóki nie mam konkretnego powodu żeby zaakceptować jej zachowanie, nie lubię jej ._.
I O MATKO CHCE JUŻ WIEDZIEĆ Co WYKOMBINOWAŁAŚ
ZE O CO TAK KONKRETNIE CHODZIŁO ZE CHRIS POBIŁ KOGOŚ A POTEM TEN WYPADEK I OMG CO TO MA WSPÓLNEGO Z TĄ CHOLERNĄ EJPRIL.
soł czekam na niedziele
( NA 16 KIEDY JUŻ CIE ZOBACZE I PRZYTULE I FVVYGBUHNKJ
I PRZYWIOZE DO TEJ MOJEJ DZIURY )
SOŁ KOCHAM CIE MAX MAX LALA ♥
weny, kończ tą 16 :*