6 sie 2015

Rozdział jedenasty. Harry

- Nikki! –krzyczy przeraźliwie Brian i wpada na mnie dokładnie wtedy, gdy wchodzę na parter.
- Brian, spokojnie. Co się stało? –pytam, ale mi nie odpowiada tylko pędzi dalej. Jest roztrzęsiony, blady i ledwo co funkcjonuje. Jeszcze chyba nigdy nie widziałem go w takim stanie.
- Co się stało? –pyta mnie cicho April i delikatnie obejmuje moje ramię dłońmi. Znowu  chłód jej ciała obezwładnia mnie na moment.
- Jeszcze nie wiem. –patrzę na nią i widać, że jest zaniepokojona podobnie jak Brian. Ten znowu koło nas przemyka i łapie Nikki od tyłu, przekręcając ją o wiele za szybko w swoją stronę.
- Nikki, jesteś! –krzyczy i dyszy głośno.
- O właśnie, dobrze, że cię widzę… Nie wiesz gdzie jest Christopher? Szukam go od godziny i nigdzie… -Brian zatyka usta Nikki dłonią, przełyka głośno ślinę, po czym bierze pożądany oddech.
- Jest w szpitalu. Spowodował wypadek samochodowy. – oczy Nikki rozszerzają się niewiarygodnie i musi przytrzymać się Briana, żeby nie upaść. April, przykłada dłoń do twarzy i zaczyna się cofać, kręcąc głową z niedowierzania. Powstrzymuje ją ściana, a gdy czuje, że się z nią styka, osuwa się po niej i patrzy z niepokojem na Briana.
- April, hej, skarbie. –podbiega do niej i podnosi z powrotem do pionu. – Nic mu się nie stało, musiał jechać na prześwietlenie. To tylko kilka draśnięć, nikomu nic się nie stało, przysięgam. –mówi, ale i tak w jej oczach pojawiają się łzy. Tuli ją do siebie i całuje w czubek głowy. Nikki jest w szoku. Loren stara ją jakoś pocieszyć, mówiąc do niej i głaszcząc ramiona, ale ona jakby w ogóle nie kontaktowała ze światem. A ja stoję jak ten ostatni idiota pośrodku nich wszystkich i przyglądam się to na jedno to na drugie.
- Muszę natychmiast do niego jechać. – szepcze Nikki i odsuwa od siebie przyjaciółkę. – Brian… -lamentuje na co ten odwraca się do niej i patrzy z troską.
- Już. – obdarowuje April czułym pocałunkiem i spogląda w moją stronę. –Harry zawieziesz Nikki? Nie może jechać sama w takim stanie…
- Piłem Brian. Nie wsiądę za kółko.
- Ja muszę zawieść April do domu, to nie jest najlepszy pomysł, żeby tutaj była…
- Rozumiem, ale nic na to nie poradzę. Mogę z nią jeszcze zostać jeśli chcesz… -proponuję i mam wielką nadzieję, że się zgodzi. Jakoś dziwnie pragnę jej towarzystwa, mimo, że się ode mnie oddala i nie chce zbytnio rozmawiać.
- Czynię cię panem mojego domu, stary. Masz zadbać o to, żeby to się nie rozniosło i pilnować ludzi, żeby nie rozjebali mi niczego. Znajdź Matthew i wsadź go z Nikki do taksówki. Niedługo wrócę. –nie takiej odpowiedzi oczekiwałem. Ale prośba kumpla jest ważniejsza od wszystkiego. Porywa dłoń April i wyprowadza ją z zatłoczonego pomieszczenia. Powraca moja złość i mam ochotę kogoś pobić albo zbić wszystkie te jego przeklęte wazony, które stoją na komodzie. Nawet się nie odwrócili, by na nas spojrzeć. Jakby moje ciało mogło krzyczeć, to słyszeli by to wszyscy w Nowym Jorku. Wypuszczam nerwowo powietrze i chcę jakoś się opanować mimo, że słyszę w uszach dudnienie krwi.
- Nikki… -mówię do niej i wyciągam dłoń w jej kierunku. –Chodź, pojedziesz do Chrisa. –łapie moją rękę i idzie za mną posłusznie szukać Matthew. Jest bliska płaczu. Ja w takim razie muszę być śmiertelnie opanowany, żeby nad wszystkim nadążyć. Będzie dobrze –powtarzam sobie w duchu i dzwonię po taksówkę.
***
Jakimś cudem, wszystko udało mi się wykonać bez zbędnych szkód. Nikki i Matt pojechali do szpitala. Christopherowi nic się nie stało i na szczęście dwóm innym osobą, z którymi się ten idiota zderzył, też nie. Dotrzymywałem każdemu towarzystwa, ale jakoś nie miałem ochoty wznosić toastów, czy bawić się tak jak zwykle to robię. Dopilnowałem wszystkiego, jakby to był mój własny dom i nawet przepłoszyłem jakichś ludzi z sypialni Briana czego normalnie bym nigdy nie zrobił, bo dorzuciłbym im jeszcze piwa i doradził zrzyganie się na puszysty, brązowy dywan, żeby miał co do sprzątania i żeby się wkurwił. Ale ten wieczór spowodował, że jakoś nie mogłem tego zrobić, ponieważ… właściwie to nie wiem dokładnie dlaczego? Może przez to, że nie chciałem, żeby się dodatkowo denerwował? Może ze względu na to, że mnie zwyczajnie o to porosił? Nie wiem… Wiem jednak, że troska jaką wszystkim zapewnia jest najlepszą i najbardziej przydatną cechą osobowościową tego człowieka. W sposób, jaki patrzy na April, jak bardzo chciał ją ochronić, przed całym tym zamieszaniem jest godny podziwu. Musi mu cholernie na niej zależeć i to widać gołym okiem.
Gdy przyjechał z powrotem wydawał się dużo spokojniejszy. Nadal był lekko rozdrażniony, ale było z nim już o wiele lepiej. Przekazał mi wszystkie informacje odnoście incydentu Christophera. Podobno kogoś pobił, bo nie chcieli mu sprzedać towaru i wkurwiony wsiadł w samochód jadąc tu z powrotem. Chyba nie patrzył na tarczę prędkościomierza, ani na jezdnię, którą jechał, bo zderzył się z samochodem znad przeciwka. Mniej byśmy mieli problemów, gdyby ten dureń nie pił, ale Brian jak to on, już zaczyna załatwiać formalności. Nie obędzie się bez odszkodowania i jakiejś odsiadki w więzieniu, ale na pewno będzie to wszystko łagodniejsze, jeśli Brian będzie miał to wszystko na oku.
- Dziękuję, że wszystkiego dopilnowałeś –mówi i opada ciężko na kanapę i przechyla kubek wypełniony colą, żeby się napić.
- Nie ma sprawy –siadam obok i czuje się dziwnie niezręcznie, bo mam ochotę go zapytać o April. Dlaczego tak mocno na to wszystko zareagowała? Przecież nawet nie zna Christophera, a zmartwiła się tak strasznie jakby przynajmniej umarł na jej oczach. – Wszystko… hm, gra? –pytam i mam nadzieję, że od słowa do słowa sam zejdzie na tory swojej dziewczyny.
- Teraz już tak. Jestem tylko cholernie tym wszystkim zmęczony Harry. –przeciera sobie dłonią twarz i odchyla głowę na oparcie sofy. – Zbyt wiele rzeczy się dzisiaj stało. Jedyne na co mam ochotę to, żeby iść spać.
- Wcale ci się nie dziwię. Cały czas byłeś w podróży. – biorę łyk piwa i wzdycham powtarzając jego pozę. –Myślisz, że jakoś się z tego wyplącze?
- W najlepszym wypadku dostanie dwa tygodnie i w zależności od nastawienia poszkodowanych trochę wybuli, ale będzie dobrze.
- Ah ten Christopher… -dumam i przytulam do siebie ciało Cindy, która właśnie obok nas przechodziła. – Cześć, młoda. Jeszcze cię dzisiaj tu nie widziałem –uśmiecham się do niej nonszalancko i ściskam mocniej. Chichocze lekko i przeczesuje na siłę moje włosy w tył.
- Witaj Brytyjczyku, który wszystkich onieśmiela. –gryzie mnie w nos i rozsiada się na mnie wygodniej.
- Nie wydajesz się być onieśmielona. –przyznaję i gilgoczę jej żebra, ale na tyle lekko, że może to wytrzymać i nie musi mnie bić.
- Zaczynam się przyzwyczajać.
- Dopiero po trzech latach… Cóż to i tak dobry wynik.

- Ej, nie moja wina, że jesteś taki… no. –wywija śmiesznie wargę i tuli się w moją szyję, mamrocze w nią coś niewyraźnie i wstaje. Odwraca się jakby sztucznie obrażona i Shrek momentalnie porywa ją do tańca. Uwielbiam ich wszystkich. Mam nadzieję, że do mojego grona ukochanych ludzi trafi również dziewczyna mojego kumpla. Obym tylko nikogo przez to nie stracił. 


________________________________



GWIAZDKI ! *_*
Resztę zostawiam wam do spostrzeżenia XD

Agnes.

1 komentarz:

  1. OK SOŁ
    moich podstawowych reakcji doświadczyłaś sama przez telefon no ale xd
    po 1:
    Brian po chamsku uciszył Nikki
    po 2:
    nie lubię April i Briana ok.
    Kurwa chłopak Nikki jest w szpitalu, a Ejpril nagle dostaje spazmówn i chuj wie czego, jakby to jej chłopakowi coś się stało, a Brian oczywiście ma w dupie swoją "przyjaciółkę" i pociesza Ejpril no bo przecież ona tak cierpi i potrzbeuje wsparcia :))))
    Nawet go nie obchodzi nic, żeby Nikki do tego szpitala zawieźć, nieeeee no po co, Ejpirl jest ważniejsza bo ją to tak strasznie boli :<
    CHUJ IM W DUPĘ .
    Niech se ten Brajan tą Ejpirl weźmie i zabierze i ciul -.-
    Przyjaciel, kierwa.

    po 3:
    Harry ma pecha że czuje miętę do Ejpril.
    JUŻ WOLĘ TĄ KELLY, GIGI, CINDY, KASIE, ASIE GVFCDRESCVYUB
    szcholera jasna -.-
    po 4: Taaaaa, pewnie Ejpril ma ważny powód żeby się martwić bla bla bla
    ale przyrzekam że jeśli Ejpril ma coś wspólnego z Chrisem to skocze kierwa z mostu ok.

    I AJ DONT KER ŻE ONA SIE MARTWI, BARDZO AJ DONT KER.

    po 5: na miejscu Nikki, powiedziałabym co nieco Brianowi, zresztą na miejscu Hazzy też.
    Bo Nikki jest w szoku i ogólnie się martwi a Hazz
    ZRESZTA NIEWAŻNE, NIECH BRIAN SPITALA NA DRZEWO.

    po 5:
    moje emocje dotyczącego tego ff zmieniają sie z rozdziału na rozdział a teraz to już wgl BOŻE KOCHANY HEARTFUCK.

    po 6:
    BOŻE MÓJ BIEDNY CHRIS :C

    po 7:
    teraz mi wpadło do głowy że może Ejpril ćpa.
    czy cuś.
    ZRESZTĄ CO MNIE TO OBCHODZI
    dopóki nie mam konkretnego powodu żeby zaakceptować jej zachowanie, nie lubię jej ._.

    I O MATKO CHCE JUŻ WIEDZIEĆ Co WYKOMBINOWAŁAŚ
    ZE O CO TAK KONKRETNIE CHODZIŁO ZE CHRIS POBIŁ KOGOŚ A POTEM TEN WYPADEK I OMG CO TO MA WSPÓLNEGO Z TĄ CHOLERNĄ EJPRIL.


    soł czekam na niedziele
    ( NA 16 KIEDY JUŻ CIE ZOBACZE I PRZYTULE I FVVYGBUHNKJ
    I PRZYWIOZE DO TEJ MOJEJ DZIURY )
    SOŁ KOCHAM CIE MAX MAX LALA ♥
    weny, kończ tą 16 :*

    OdpowiedzUsuń