13 sie 2015

Rozdział trzynasty. Harry

Siedzę w tym pieprzonym klubie od paru ładnych godzin i nic szczególnego się nie dzieje. No, może to moja wina, bo słodkie landrynki, które mnie zaczepiają od razu spławiam. Nie wiem co jest ze mną nie tak, ale nie mam na żadną z nich ochoty. Jest już po pierwszej, a ja nawet nie skończyłem trzeciego piwa. Aż czuję się z tym źle, że nie dam zarobić dziś klubowi… 
Cały czas moje myśli wybiegają gdzieś, gdzie definitywnie nie powinny. Głównie myślę o Brianie, a co za tym idzie również o April. Są tacy… szczęśliwi. Może szczególnie tego nie widać jak na przykład u Shreka i Friony czy Wall-ego i Evy. Nie wspominam już o Nikki i Christopherze, bo oni pewnie się jeszcze ruchają, znając życie. Są szczęśliwi na swój sposób. Nie okazują sobie Bóg wie jakich czułości przy wszystkich. Wiem, że to początek ich związku i wcale nie oczekuję, że będą się pieprzyć wzrokiem jak napalone lamy. Prawdę powiedziawszy, nie zniósłbym czegoś takiego. Nawet zwykły dotyk Briana na jej skórze, sprawia, że czuję się nieswojo. To dziwne, ale mam ochotę dotknąć ją w to samo miejsce, żebym to ja był tym ostatnim, który czuje zimno jej ciała. 
Jestem pojebany, jak stąd do Anglii. Szalenie mnie intryguje i mimo, że nigdy nie powiem tego Brianowi żałuję, że ich sobie przedstawiłem. Nieodgadnione emocje zaczynają mną władać, gdy ją do siebie tuli, jak ją całuje i sprawia, że choć na moment na jej twarzy pojawia się uśmiech. Jest słodka, ale bez emocji. Jakby ktoś odciął jej dopływ endorfiny czy coś. 
- Jack! –krzyczę do barmana, a ten pojawia się za chwilę koło mnie. –Masz dychę, stary. Dzisiaj nie jest mój dzień na picie i zabawę. Może innym razem zabaluję bardziej. –mówię i wstaję z krzesła. 
- Trzymam cię za słowo, Harry. Wracaj bezpiecznie. –życzliwie się do mnie uśmiecha i zabiera ode mnie pieniądze. 
Przeciskam się przez tłum, który zrobił się przy wyjściu. Momentalnie uderza we mnie przyjemne letnie powietrze, gdy tylko moja stopa znajduje się na zewnątrz budynku. Nie jest zimno, więc postanawiam wrócić do domu na piechotę. Nadal myślę o wszystkim, co jest równoznaczne z myśleniem o niczym. W połowie drogi zasiadam sobie na ławce przy Central Parku i najzwyczajniej w świecie odpoczywam. Chyba potrzebowałem takiego wieczoru. Pomimo tego całego zmęczenia, użerania się przy silnikach samochodowych, jeżdżenia w tę i z powrotem, tych wszystkich cholernych treningów i ćwiczeń, mogę śmiało powiedzieć, że teraz jest ci całkowicie dobrze. Lepiej by było, gdyby obok siedział Brian i pił ze mną piwo, ale tak też jest dobrze. Nawet nie chce mi się zbytnio spać. Wolę posiedzieć i podumać w ciszy. 
Moje myśli sprowadzają się teraz do postaci mojej siostry. Powinienem do niej kiedyś zadzwonić. Odkąd tutaj jestem rozmawiałem z nią góra dziesięć razy. Niezbyt dobry wynik jak na rodzeństwo. Zastanawiam się jak musi wyglądać teraz jej córeczka. Oczywiście jest piękna, bo dostała idealne geny, ale interesuje mnie jaki ma charakter. Czy jest nieznośną buntowniczką z rogami diabełka, czy może spokojnym i skrytym dzieckiem, które nie przepada za towarzystwem, na przykład jak April.
I znowu ona. Mój mózg czasem płata mi figle. Jakie „czasem”? Robi to non stop i denerwuje mnie to cholernie. Nawet nie wiem dokładnie co ja do niej czuję… Jest dziewczyną mojego najlepszego przyjaciela. Okej, to zakodowałem już na wstępie i ostro tego przestrzegam. Co dalej? Jest cholernie chuda, nigdy nie widziałem, żeby jadła. Tylko raz widziałem ją pijaną i tylko tyle mogę zakwalifikować do kategorii żywienie. Jezu, czy ja myślę właśnie jakimiś pieprzonymi kategoriami?! Okej, nie ważne… 
Jest inna niż wszyscy ludzie jakich znam. Ubiera się nieodpowiednio do warunków pogodowych. Jest trzydzieści stopni w cieniu, a ona ma na sobie bluzki z długimi rękawami i zabudowane po samą kostkę trampki. Uwaga! Czasem narzeka, że jest jej zimno. Wynika to przez jej obrzydliwe wychudzenie. Ale co ja tam będę wnikał…
 Kolejna rzecz – praca. Musiałem sprawdzić czy rzeczywiście pracuje w kawiarni, tak jak mi o tym wspomniała. Czułem się potwornie podle, gdy okazało się, że rzeczywiście mówiła prawdę. Śledzenie jej nie było dobrym pomysłem, bo oberwało mi się przez to od Briana i musiałem kupić maksymalnie słodką kawę za karę. Co więcej, ten kretyn poprosił o dodatkowy cukier i bitą śmietanę na wierzchu, żebym zrzygał się tym okropnym smakiem jeszcze bardziej. Kawa ma być gorzka. Tyle w temacie. Jeszcze do dzisiaj pamiętam jak to wszystko smakowało. Ohydztwo.
 Nie wiem jeszcze gdzie tak często znika. Mam na myśli telefony, które odbiera. Głownie są one wieczorami. Przez chwilę myślałem nawet, że jest… Nie, to głupie, nawet nie powinienem nad czymś takim rozważać. Jestem pewny, że nie robi takich świństw, w szczególności z tego w względu, że umawia się z Brianem. A może nie jest taka święta za jaką się wydaje? Oh, przestań Harry! 
Jestem na siebie zły. A może nie na siebie tylko na nią? Oh, jakie to jest skomplikowane! Przecież nie zrobiła mi nic złego, nie dała powodów, żebym jej nie lubił, może oprócz ciągłego oddalania się ode mnie. Zaraz, chwila, a ją lubię. No i weź tu, kurwa spróbuj nie zwariować. Sam sobie zaprzeczam. Mam dość ciągłego myślenia, powinienem iść spać i obudzić się dopiero w poniedziałek rano, a nie rozmyślać o dziewczynie kumpla. Swoją drogą, ciekawe czy już ją przeleciał? Nie, definitywnie powinienem przestać! Wracam do domu.
Ze wszystkich sił staram się podczas tej drogi do domu myśleć i robić coś co odciągnęłoby moją uwagę od teraźniejszej rzeczywistości. Śpiewam sobie po nosem piosenki, pstrykam palcami i gdzieniegdzie zatrzymuję się na środku ulicy, żeby sobie zatańczyć krótko i iść po tym dalej. Cholernie jestem porąbany. Aż zaczynam się sam z siebie śmiać w pewnym momencie. Gdyby ktoś mi się przyglądał zadzwoniłby do psychiatryka, serio. Jestem już na mojej dzielnicy, trzy kamienice, schody w górę i jestem w mieszkaniu. 
Nieodgadniona siła, jak mniemam nazywa się to przeczucie, każe mi odwrócić się i spojrzeć na drugą stronę ulicy. Na chodniku ktoś leży i kompletnie nie ma zamiaru wstać. Albo może ma, ale nie wykazuje takich możliwości. Moja chłodna na pozór osobowość podpowiada mi, żebym to kompletnie olał, ale pokłady człowieczeństwa, które chowam na czarną godzinę wypływają na zewnątrz i nie mogę się oprzeć, żeby nie zobaczyć kto to jest i czy w ogóle żyje. 
- Przepraszam? –mówię głośno i przechodzę wolno przez jezdnię. Za co ja przepraszam? Boże, to zły pomyśl, jednak nadal tam idę. 
Koścista dłoń unosi się lekko w górę, ale opada tak szybko jak się pojawiła. Okej, przynajmniej mam pewność, że nie mam do czynienia z trupem. Jestem coraz bliżej. To definitywnie kobieta. Porozrzucane ma wszędzie włosy. Ubranie ma brudne, jakby toczyła się tutaj po ziemi od Alaski. Wygląda jakby ktoś ją zużył i nie trafił do kosza, tylko teraz pała się samotnie do brudnym betonie. Podchodzę do niej i lekko obracam w swoją stronę. 
- Kurwa mać. –szepczę przerażony i natychmiast podnoszę bezwładne ciało dziewczyny.
Sadzam ją na ławce i podtrzymuję, żeby się nie przechyliła. Niestety robi to często i niekontrolowanie. Telefon, koniecznie muszę znaleźć swój telefon.

1 komentarz:

  1. OK SOŁ
    aka moje stałe rozpoczęcie
    Masz lamo, bo mi się tam zsikasz jak nie skomentuję lol ._.

    Rozkimny Hazzy>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>

    Nie wspominam już o Nikki i Christopherze, bo oni pewnie się jeszcze ruchają, znając życie.
    OWSZEM HARRY, NIE MYLISZ SIĘ.

    pierwszy i chyba ostatni raz w życiu stanę po stronie Brajana odnośnie kawy.
    KURWA KOCHAM KAWE Z BITĄ ŚMIETANĄ]
    I TAKĄ SŁODKĄ OMBHYVFTCG
    Kawa ma być gorzka?
    Lol, to pijta se te gorzkie, a ja tymczasem będę cieszyła się życiem z zaspokajającą zmysły słodką kawusią z bitą śmietaną, nara.


    ( NIEEEE, TY WCALE NIE NARZEKAŁAŚ JAK JA CHCIAŁAM PIĆ SLODKA KAWE, A TY TE GORZKIE, NO SKĄD :3)

    Krótko mówiąc; Harry chce April.
    Po propstu jej pragnie, jego serce i zawartość gaci aż się do niej wyrywają.
    I czekam az w koncu sie odważy i podpierdoli ją Brajanowi sprzed nosa, oki?

    #TeamHarry, dziękuję, dobranoc, aye.

    At the end of the day, Harry na chodniku znajduje April. Tak, jestem tego pewna. To musi być April.
    Chuda do granic możliwości.
    Tylkko czemu zgonujaca na środku chodnika?
    GDzie ten supi hiroł Brajan, który miał w dupie przyjaciół bo ważniejsza była Ejpril?
    Gdzie jest teraz, gdy ta jego "dziewczyna" leźy zdychająca na chodniku w środku miasta?

    SIĘ KURWA PYTAM GDZIE

    -.-


    Ok, Brajan jest totalnie fuckable, adorable i perfectable and all
    ALE NA LITOŚĆ BOSKĄ NIE LUBIE GO OK -.-

    I to jest jeden z powodów dla którego dla mnie #Briapril jest FAKE.

    dziękuję za uwagę.
    A tewraz czekam na Heriego aka hiroł, który weźmie ją na ręce i się nią zaopiekuje, skoro BRajan nie umiał.
    Jak to mówią, zaproś ją na kawę zanim inny zaprosi ją na loda.
    BADUM TSSS.

    OdpowiedzUsuń