2 sie 2015

Rozdział dziesiąty. Harry

Z bladym uśmiechem podchodzę od niej i wyciągam ku niej dłoń. Patrzy na nią kilka sekund i dotyka jej niepewnie zimnymi palcami. Podchodzę jeszcze bliżej i okręcam ją wolno w prawo. Robi to z gracją i  skupieniem. Drugą dłoń kładę jej w połowie pleców i przyciągam ją do swojego ciała niezmiernie wolno, jakbym bał się, że mnie odtrąci.
- Masz bardzo zimne dłonie… -szepczę wpatrując się w jej oczy.
- Mam problemy z krążeniem krwi. –odpowiada i zaczynam się lekko kołysać trzymając ją w ramionach. – To nic poważnego. –dopowiada cicho.
- Opowiedz mi coś o sobie. –proszę i robię kolejny obrót.
- Nie mam ciekawego życia. Pracuję w kawiarni trzy razy w tygodniu, opiekuję się mamą, a wolnym czasie sypiam. –mówi krótko. Śmieję się lekko na jej wyznanie, ale za moment poważnieję.
- Co z twoimi rodzicami? –przełyka głośno ślinę i odwraca ode mnie wzrok.
- Bardzo się kochali… W moje jedenaste urodziny, jechaliśmy do dziadków. Tata po drodze zatrzymał się w sklepie i powiedział, że mogę wybrać sobie co tylko chcę. Kupił mi ogromnego misia, który był większy ode mnie, a sam wybrał, tą złotą bransoletkę. –pokazuje mi delikatny łańcuszek z poziomym krzyżem na środku, który spoczywa na jej prawej ręce. –Nie chciałam go, wolałam misia, ale pod namową matki nałożyłam go i wyruszyliśmy w dalszą drogę. Zaczęło przeraźliwie padać. Całą drogę tuliłam się do nowego nabytku. Tata wpadł w poślizg i uderzył w drzewo. Siła uderzenia była ogromna, ale uratował mnie miś. Zaczęłam krzyczeć, gdy rodzice nie odpowiadali na moje pytania. Wyszłam z samochodu i otworzyłam drzwi pasażera, gdzie była mama. Wszędzie była krew i ich bezwładne ciała leżące na fotelach. Zabrałam telefon mamy i zadzwoniłam do babci, która była na miejscu wraz z dziadkiem za jakieś pięć minut. Nie pamiętam później co się stało. Światła karetek, policji i ludzie podający mnie z rąk do rąk, coraz to innym osobom. Płakałam to długo, że nie pamiętam momentu, w którym przestałam. Obudziłam się w szpitalu, gdzie siedział koło mnie zapłakany dziadek. Spytałam się go cicho, dlaczego płacze, ale mi nie odpowiedział. Mój ojciec zginął na miejscu. Mamie amputowali lewą nogę i teraz porusza się na wózku. Miałam mieć siostrę, bo mama była w siódmym miesiącu ciąży, ale dziecko umarło w jej łonie. Została księgową i głównie pracuje w domu. Ot taka historia moich rodziców. –dopowiada smętnie, a mnie aż ściska w żołądku.
- Przepraszam. –szepczę cicho i połykam gulę, która zrobiła się w moim gardle. – Nie powinienem pytać.
- To ja nie powinnam mówić. – również szepcze i odsuwa się ode mnie. – Zmieńmy temat –proponuje i odwraca się do mnie tyłem. Nie wiem co mam powiedzieć, ani co mogę zrobić. Ale mi jej okropnie żal. Wzdycham głęboko chcąc, wymyśleć jakiś nowy temat rozmów, ale nic nie przychodzi mi aktualnie do głowy. Nie jestem dobry w gadaniu, jedyną pozytywną rzeczą jaką w życiu robię to taniec.
Przenoszę dłonią wszystkie jej włosy na jedno ramię i sunę palcami po jej szyi. Jest taka delikatna i pachnie słodko perfumami. Nachylam się lekko i wypuszczam na jej skórę więzione powietrze.
- Co robisz? –pyta zdezorientowana i chce się odsunąć, ale łapię ją za biodra i przysuwam do siebie maksymalnie blisko. Opiera się na mojej klatce i wzdycha szybko, przez mój śmiały ruch. – Harry… -skarży się i kładzie dłonie na moich z zamiarem ich zepchnięcia. Nie udaje jej się to, jestem zbyt uporczywy, więc kapituluje.
- Chcę z tobą zatańczyć… -mruczę cicho w jej ucho i czuję jak delikatnie dygocze. Milczy, więc uznaję to za zgodę. Zsuwam buty i kopię je na bok, żeby mi nie przeszkadzały. –Zdejmij buty, będzie nam wygodniej.
- Nie. –odpowiada mi natychmiast i wlepia wzrok na swoje trampki.
- Dlaczego?
- Bo nie chcę.
- W porządku, ale lepiej jest tańczyć boso. –tłumaczę nadal niewiarygodnie subtelnie i wodzę jedną dłonią po jej talii.
- Myślę, że się obejdzie. –mamrocze pod nosem.
- Dobrze. Spójrz w lustro. –przesuwam jej policzek palcem w skazanym kierunku i sunę nim później po jej szyi. –Patrz na siebie. Cały czas. I staraj się wykonywać moje polecenia. – kiwa jedynie potwierdzająco głową, na co się uśmiecham. – Rozstaw szerzej nogi. –trącam ją stopą w but i wykonuje moją prośbę. – Zegnij lekko kolana. –ociera się o mnie delikatnie i czując to odsuwa się natychmiast. – Spokojnie, nie uciekaj –staram się ją zrelaksować i na powrót ją do siebie przysuwam. – Taniec to nic innego jak emocje. Nie musisz znać kroków, nie musisz nad nim pracować. Jedyne co musisz to czuć. –szepczę jej do ucha te słowa, wodząc dłońmi po jej rękach, tworząc tym samym na jej skórze gęsią skórkę.
- Dla mnie taniec to talent albo ciężka praca. –mówi i odwraca się w moją stronę.
- Wcale nie. Taniec jest przyjemnością… -okręcam ją dwukrotnie i łapię w talii po czym odchylam ją lekko w tył i podnoszę ją, trzymając za szyję. – Tylko trzeba się wczuć w muzykę. Ty musisz być muzyką.
- Niewykonalne. –uśmiecha się blado i nie wie co ma zrobić z rękami. Układam jedną jej dłoń na moim ramieniu, a drugą na karku. Sam trzymam dłonie na jej talii i szyi. Wodzę nimi delikatnie po jej ciele. Pocieram kciukiem jej policzek. Jest taka słodka. Niesamowicie subtelna i krucha. Patrzę jej długo w oczy i wcale nie mam zamiaru przestawać. Ona chyba też nie, bo nie odwraca wzroku. Chcę dowiedzieć się od niej czegoś więcej. To jest jak czytanie nowej książki. Gdy wydaje ci się interesująca nie chcesz jej nawet odłożyć na chwilę. Koniecznie musisz dowiedzieć się czegoś więcej. Odkryć każdą z tajemnic i rozstrzygnąć każdy problem. Taka właśnie jest April.
- Ile masz lat? –pytam nim mogę pomyśleć nad czymkolwiek.
- Dwadzieścia. –okręcam ją znów i zmuszam, żeby zakołysała biodrami razem ze mną.
- Najwyższy czas uciec… -proponuję i obdarowuję ją uśmiechem.
- Nigdzie się nie wybieram.
- Z jednej strony to i lepiej.
- Dlaczego? –pyta, ale ignoruję jej pytanie, zadając kolejne od siebie.
- Ile masz wzrostu?
- Sto siedemdziesiąt cztery.
- Przy wadze…?
- Czterdzieści dziewięć. Dlaczego cię to tak interesuje? –marszy lekko brwi i mam ochotę wygładzić tę zmarszczę kciukiem.
- Jesteś za chuda. Powinnaś ważyć dziesięć kilogramów więcej. Wyglądałabyś dużo atrakcyjniej, zdrowiej, czułabyś się lepiej… Odchudzasz się? Jesteś modelką czy co?
- Przepraszam, ale to chyba nie twój interes jak wyglądam, jak się czuję i kim jestem. –mówi smętnie i zabiera ode mnie dłonie, kładąc je na moich rękach i odpycha je od siebie. Wzdycham i opuszczam barki na dół.
- Jesteś cholernie skryta i milcząca. –stwierdzam i wparuję się w nią intensywnie, jakbym chciał, żeby złamała się pod moim spojrzeniem.
- Bo milczenie to przyjaciel, który nigdy nie zdradza. A ja nie chcę ci zdradzać niczego więcej. –dłonie zaczynają jej lekko dygotać, ale wyraz twarzy ma ten sam. Kamienny, jakby bez emocji.
- April, jesteś dziewczyną mojego najlepszego kumpla, wiem o nim wszystko i chcę wiedzieć również wiele o tobie. Po prostu chcę nawiązać między nami jakąś relację, zaprzyjaźnić się. Nie musisz się mnie wstydzić. –wyciągam do niej dłoń, ale robi krok do tyłu, zakładając ręce na piersiach.
- Nie. –mówi, a ja czuję się jakby mi ktoś przykopał w ryj. Do czego jest to „nie”? Powiedziałem tak wiele, a ona to odtrąciła. Dlaczego? I znów nastała we mnie ta niezrozumiała złość…
- Harry, Brian wszędzie cię szuka! –od sali wpada Loren i to na niej skupiamy swój wzrok.
- Co się stało? –pytam o wiele agresywniej niż mógłbym sobie to w ogóle wyobrazić, przez to dziewczyna robi zaskoczoną minę.
- Chce cię widzieć. Jest problem… -szepcze zdezorientowana, a ja posyłam April spojrzenie, na co kiwa lekko głową. Wciągam na siebie buty i koszulkę i wybiegamy z pomieszczenia w poszukiwaniu Briana.


_______________________________



Nie jeden, ale trzy. do wyboru do koloru! Zdania klucze... miłej zabawy :D

Ja wiem, że powinnam już zdradzić co ten Chris zrobił, ale dla niektórych osób można go zabić, więc nie jest to takie istotne pfff...

I tak wiem, że ta historia była typowo fanfikszonerska, jak wszędzie, ale w dużej, a właściwie z znacznej mierze, ma ona związek z tym co robi April, po co, dlaczego i kim wgle ona jest...
Więc ogólnie jest jest to może takie typowe.

Nie przedłużając
Do następnego <3

Agnes.

1 komentarz:

  1. Ok soł
    first of all:
    kill Chris było spowodowane tylko i wyłącznie tym że aktualnie nie "widuję" coltona nigdzie, ani na zdjęciach ani w serialu, a i jako takiej akcji z nim w roli głównej ( jak na razie :3) nie było, a ten speszyl rozdział for mi czytałam dość dawno i nie ponawiam tego gdyż teraz chcę zachować emcoje do momentu premiery tegoż rozdziału na blogu i wtedy wybuchnąć, dojść, wyjść, przyjść etc.
    A Cody`ego niemal co chwila oglądając Teen Wolfa, a zwłaszcza noc wcześniej podczas tej JEZUKOCHANY sceny na siłowni bez koszulki i z tym jego sassy uśmieszkiem i FCYGUBHNKML
    SOŁ TAK.
    co innego gdyby to było kiss/marry/fuck
    WTEDY TO :3 :3 :3
    Thats why. no offence.
    Także luzuj striny skarbie I still love him :3

    OK SOŁ
    widziałaś mniej więcej moje mimiczne reakcje :D
    podsumowując to:
    HARRY JEST ZAJEBISTY NIE MA KUWA GADANIA
    przysięgam, gdyby ze mną chciał tak densić to God only knows co ja bym zrobiła ._.
    I jako rasowa fangirl i shipper totalnie w dalszym ciągu nie rozumiem April i nie rozumiem związku April i Briana.
    I CZUJĘ SIĘ OSZUKANA I KUWA ZMIESZANA
    najpierw usłyszałam że April i Brian to takie true love, że moje Hapril to aj se sama wymyśliłam.
    Potem że na blogu Ady także żadnego Liviall nie będzie.
    A potem kuwa nagle że a może byś i coś zmieniła for me nagle jak już killnęłam Coltona ._.

    I JA MAM BYĆ NORMALNA I ZDROWA?
    hahahahahaha, no.

    ANYWAYS
    ciul z tym wszystkim, ja se i tak shippuję i #Hapril i #Liviall i the kurde end.
    I FEELS KUWA BO TE MYŚLI HAZZY >>>>>>>>>>>>>>>>>>

    i trochę to było takie lel bo obraz myśli Hazzy po jego zachowniu itd był jak:
    DFTRYGUHIJNKVGFYUGIHJLKB NHGVFYTICYKVUGKINJLM

    a ze strony April to dla mnie wyglądało jak:
    _________________________________________________________

    Idk w sumie czemu, bo jakoś wybitnie jej nie podrywa czy nie narusza jakoś nachalnie jej nietykalności ( zastanawiam się czy dobrze ułożyłam to zdanie ale chuj z tym) tylko właściwie można to zakwalifikować jako usiłowanie zaprzyjaźnienia się z dziewczyną swojego najlepszego kumpla.
    Więc nie wiem czemu jets taka sceptyczna i wgl tymbardziej że z Brianem też nie zna się jakoś supi jak łyse konie a jest big love bla bla.
    SO WHAT THE HELL.

    Istnieje coś takiego jak empatia i zwykłe miłe nastawienie, Ejpril, HELOŁ?

    Ale ok. Bynajmniej Heri cokolwiek o niej wie.
    Wymuszone info ale zawsze.

    ANYWAYS
    jak się już kiedyś dowiem o niej czegoś więcej ( MOŻE NP. CO ONA DO CHOLERY ROBI W TYM SWOIM ŻYCIU ) albo idk, to zrozumiem jej podejście. Na razie - ni chuja.
    Temat kluczy - nie wypowiadam się, jestem chujowa w rozwiązywaniu zagadek, pozwolę się zaskoczyć tym co ty sam uknułaś czy cuś.
    Ty wiesz czym są dla mnie zdania klucze xd

    NIE JEST ŁATWO ŻYĆ Z FANGIRL I SHIPPERKĄ, wybacz.
    Lovju pyszczku mój prześliczny, aniołku cudowny, laleniu skarbeniu złota, brylantowa MOJA TY ♥
    weny, give me more :*

    OdpowiedzUsuń