Gdy tylko
wchodzę do mieszkania, zaciągam się zapachem smażonego kurczaka i frytek. Kelly
i Brian siedzą przy stole i jędzą wspólnie przyrządzony obiad. Zostawiam klucze
na komodzie, która stoi naprzeciwko drzwi i idę w ich stronę. W ogóle nie
zwracają na mnie uwagi, dalej gadają naprzemiennie przeżuwając posiłek.
- Cieszę
się, że ją poznałeś, Brian. Każdy potrzebuje kogoś bliskiego, oddanego. Życzę
ci, żeby jakoś się wam ułożyło.
- Wiesz, to
za dużo powiedziane. Przecież jej nie znam, wydaje mi się, że to będzie
przyjaźń. Nie jestem dobry w związkach i nie chce tego na siłę przyspieszać.
- Ciota.
–wtrącam od siebie, ale znowu zostaję zignorowany.
- A ona
podchodzi do tego w sposób przyjazny i luźny, czy jest nieśmiała kompletnie i zawstydza
ją twoja obecność?
- Kelly…
-Brian jest speszony, nie chce o tym rozmawiać, bo wlepia wzrok w talerz i
dłubie widelcem w kurczaku jak dziecko.
- Posuń się
– mówię do niego, żeby rozluźnić atmosferę i sprawiać, żeby Kelly nie drążyła
tego tematu. Jestem cholernie ciekaw jaka jest tak dziewczyna, ale nie
wystarczą mi opowieści. Poza tym, może z tego nic nie wypalić, bo Brian i jego
pech zawsze równają się katastrofą. Posłusznie posuwa się na krzesło obok i zaczynam jeść razem z nimi.
- Jak tam w
pracy, Kelly? Przyniosłaś jakieś ciasto albo babeczki? –pytam nadzwyczaj
grzecznie i pakuję sobie do ust frytki.
- Dzisiaj
mam tylko rurki z kremem, bo wszystko inne poszło. –mówi odkładając talerz do
zlewu i zaczyna go monotonnie myć ściereczką.
- A u ciebie
Brian? Mam nadzieję, że miło spędziłeś dzisiejszy dzień.
- Całkiem
nieźle. Za chwilę jadę do April, chciała się ze mną spotkać. –tłumaczy i podaje
Kelly kolejny talerz do umycia.
- Jestem
dumy, stary. Musisz mi ją koniecznie przedstawić. Co powiesz na imprezę w
piątek? Zgarniemy naszych ludzi, wprowadzimy ją do naszego świata, potańczymy,
wypijemy. Powinno być fajnie. –mówię do przyjaciela z uśmiechem i ogromną
nadzieją na to, że się zgodzi.
- Poznałem
ją wczoraj człowieku. Nie oczekuj, że zostanie moją dziewczyną z dnia na dzień,
żebym mógł ją zabierać na imprezy i Bóg wie co jeszcze… do tego potrzeba czasu.
Poza tym jak już wcześniej mówiłem, nie wiem co z tego wszystkiego wypali. Ona
nie wydaje się typem imprezowiczki.
- Tak,
jasne. Tylko nie wiem, kto siedział wczoraj przy barze i pił jednego drinka za
drugim. Jak się nie umie bawić to przynajmniej lubi pić, a to już poddaje się
do kategorii: imprezowicz.
- Dobra,
wychodzę. Jak jutro wrobisz mnie w takie gówno jak dzisiaj to możesz zapomnieć,
że miałeś przyjaciela. –ostrzega mnie i ciągnie za klamkę od drzwi frontowych.
- Ja też już
powinnam iść. –mówi Kelly gdy Brian zamyka za sobą drzwi.
- Nie idź
jeszcze. –proszę ją i w tym samym momencie Mohito wskakuje po krześle na stół i
zaczyna jeść mój posiłek. Nawet nie będę się denerwował, żeby go upomnieć. Po
prostu jemy razem.
- Jestem
zmęczona po pracy. Wiesz ile ja musiałam dzisiaj tortów udekorować, ile
ciasteczek upiec i przystroić? Twoja robota to nic w porównaniu z moją.
- No nie
byłby tego taki pewien, Kelly. –trącam psa widelcem na co zaczyna warczeć i
patrzy na mnie morderczym wzrokiem. Wzdycham i zostawiam mu resztki, żeby
dojadł samodzielnie. – Chciałaś o czymś rano porozmawiać, prawda?
- Oh, tak.
Rzeczywiście. –siada na krześle obok i wzdycha głęboko układając zapewne w
głowie co i jak zamierza mi powiedzieć. – Chyba będziemy musieli jakoś to
ograniczyć. –szepcze, a ja nawet nie mam pojęcia o co może jej chodzi.
- Ale co?
- Sypianie
ze sobą Harry. –wali prosto z mostu. Nie spodziewałem się, że będziemy poruszać
ten temat. Kiedykolwiek.
- Jest ci
źle? Zrobiłem coś niewłaściwego?
- Nie, nie.
Nie o to tutaj chodzi… Chyba się zakochałam… -mamrocze pod nosem. Moje serce
przyspiesza a oddech robi się niedbały podczas ciszy jaka nastaje po jej
słowach.
- Kelly…
-wyduszam z siebie z trudem i opieram się ciężko łokciem o stół podpierając
sobie dziwnie bolącą głowę.
- Nie jestem
pewna, ale to chyba właśnie zrobiłam. Będzie mi trudno spać z tobą podczas gdy
będę kochać innego mężczyznę, także obawiam się, że dzisiejszy poranny seks był
ostatnim w naszej wspólnej karierze –śmieje się lekko i wysila się, żeby
utrzymać uśmiech na twarzy jeszcze dłużej.
- Myślałem,
że… Jezu, ale mnie przestraszyłaś. –chichoczę nerwowo i usadzam ją sobie na
kolanach. – Jesteś taka głupia. –mówię jej i całuję w ramię. –Oczywiście, że
przestaniemy. Przecież wiesz jaka była nasza relacja. Czysto przyjacielska.
Jeśli kogoś znalazłaś to się bardzo cieszę! Kolejna osoba na której szczęściu
mi zależy, właśnie to szczęście odnalazła. Zdradź mi kim jest ten szczęściarz?
- To Eric.
Wiesz, ten który tańczy zawsze na końcu, ale robi najtrudniejsze figury na
samym końcu występów.
- Wiem,
wiem, oczywiście. Jest zajebisty. –komplementuje i uśmiecham się na samą myśl o
zdolnościach tego kolesia. – Życzę wam wszystkiego co najlepsze. –dodaję po
chwili i podnoszę się z siedzenia porywając ze sobą dziewczynę. Zabieram Mohito
talerz, który wylizał dokładniej, niż ja bym go umył i stawiam do zlewu.
- Wytrzymasz
jakoś? –pyta mnie i bierze pieska na ręce.
- Proszę
cię! Nie tylko ty jedna śpisz w moim łóżku.
- Fuj. –robi
krzywą minę i trzepie głową. – A tak w ogóle powinieneś kupić większe to łóżko.
Tylko ty się na nim mieścisz. Dla drugiej osoby nie ma miejsca, więc nie wiem,
jak te laski tu u ciebie nocują.
- Leżą na
mnie. Albo ja jestem nad nimi, ale tak spać się nie da. –uśmiecham się
zadziornie, a Kelly wywraca oczami, głaszcząc szczekającego diabła.
- Obiecaj,
że będziesz za mną tęsknił. –mówiąc to ma wywiniętą wargę i nie mogę się
powstrzymać, żeby do niej nie podejść i jej nie ugryźć.
- Nie będę.
–odpowiadam i czochram ją po włosach. Kręci głową na znak, że mi nie wierzy i
robi lekki obrót kierując się do wyjścia. Otwieram jej drzwi, bo jej dłonie są
skrępowane przez psa i patrzę jak idzie cztery kroki w stronę swojego
mieszkania, które otwiera stopą.
- Do
zobaczenia Harry.
-
Przyjdziesz zrobić mi śniadanie? –pytam gdy drzwi już są prawie zamknięte.
- Nie.
Przyzwyczajaj się! – i tak wiem, że przyjdzie, żeby mnie obudzić.
- Zostawię
otwarte drzwi! –odkrzykuję i zatrzaskujemy drzwi naszych mieszkań w tym samym
momencie.
_____________________
NIE MAM CZASU NA NOTKE DO LUCYNA U MNIE JEST AASDFGHJKL <333
LUCY POZDRAWIA SPOD KOŁDERKI, POZDRO RÓWNIEŻ OD PSÓW KTÓRE NAS SPISAŁY I OD MOJEJ MAMY SWAG ! :D
MAM NADZIEJĘ ŻE PODNIETA ROŚNIE Z KAŻDYM ROZDZIAŁEM.
WYBACZCIE ZA BŁĘDY ALE NIE MAM CZASU ICH DZIŚ SPRAWDZIĆ
XD
CZEKAM NA KOMENTARZE I OPINIE MISIE ;*
KOCHAM WAS BYE ;3
Co tu się dzieeeejeee. *o*
OdpowiedzUsuńFrytki z kurczakiem... Kiedy ja to jadłam. A nie będę tego mogła jeść jeszcze z jakiś rok jak dobrze pójdzie. Aż mi zapachniało :'(((
Wchodzisz do domu, a tu najlepszy przyjaciel siedzi i gada w najlepsze z sąsiadką 'do towarzystwa', pałaszując obiad. I w dodatku nie zwracają na nic więcej poza sobą uwagi. Można nabrać podejrzeń o.O
Ale to jeszcze nic.
Brian >>>>>>>>>>
Nie będę się nad nim rozwodzić, bo to na serio bez sensu, Ty i tak to wszystko już wiesz, soł nie będę się powtarzać.
Tajemnica Kelly została ujawniona! Kto by się tam spodziewał takiego obrotu spraw (no poza mną oczywiście :D)
Ale nie rozumiem tylko tego, że Harry na początku pomyślał, że chodzi o niego. W końcu w takim przypadku nie chciałaby zakończenia ich współpracy nad stwierdzaniem, że łóżko jest za małe XD
I zazdroszczę wam tego, że się spotkałyście, że poszłyście razem na ten festiwal kolorów, że was spisali... Tak, za to też (swoją drogą ciekawa jestem za co xd). Cieszę się, że chociaż wam się udało :)
Powiem Ci, że ciężko się pisze bez tego jednego palca. Także doceń to, że się tak poświęcam i kuśtykam po tej klawiaturze XD
Nie no żartuję, taki szmatławiec nie nadaje się na to, żeby go doceniać, poza tym to jakby moja powinność, żeby go napisać... Także ten, cofam to xd
All the love Misiu <3