24 lip 2015

Rozdział ósmy. Harry

Kolejne trzy dni były niesamowicie uporczywe. Nie dość, że w pracy miałem cholerny zapierdol, bo nagle wszystkim w tym mieście popsuł się samochód, to jeszcze nie miałem czasu na przećwiczenie nowego układu z Gigi za co mnie wkrótce zabije. Z Kelly widuję się tylko ranem, dosłownie pięć minut, bo zaraz musi lecieć do pracy, a popołudniami jej nie zastaję, bo jest z Eric’iem. Brian teraz ostatnio, się do mnie nie odzywa, chociaż jestem pewny, że ma czas, bo leni dupę w domu. Nic nie robi, bogacz zasrany. Więc, gdy w piątek przychodzę do mieszkania pierwsze co robię to rzucam się na łóżko. Skrzypi niebezpiecznie, ale gdy czuję nieziemsko miękki materiał pościeli, nawet nie zwracam uwagi na poprzedni dźwięk. Mój relaks zostaje przerwany niemal natychmiast, właśnie wtedy,  gdy moje oczy zaczynają się kleić ze zmęczenia. Patrzę na ekran telefonu, który tak haniebnie mi przerwał odpoczynek i warczę w poduszkę gdy widzę kto dzwoni.
- Czego? –marudzę do słuchawki i przecieram dłonią twarz.
- Gdzie ty jesteś do cholery?
- W domu. Właśnie wróciłem z pracy. –tłumaczę i leniwie podwijam koszulkę w górę, żeby podrapać się po brzuchu.
- Jest już dziewiąta. Niemożliwe, żebyś tyle pracował. To nie w twoim stylu… -komentuje Brian, a ja wywracam jedynie oczami.
- Tak, wiem, że nie w moim, ale co miałem zrobić? –pytam, chociaż nie oczekuję odpowiedzi.
- Dobra. To kiedy będziesz? –dopytuje się mój przyjaciel, a ja nawet nie wiem o co mu właściwie chodzi.
- Ale gdzie mam być?
- Idioto… -wzdycha zrezygnowany i mogę się założyć, że klapnął sobie dłonią w czoło. Jest taki przewidywalny – No u mnie. Dzisiaj impreza, zapomniałeś kompletnie, że to ty mnie na nią namówiłeś?
- Oh. –rzeczywiście, zapomniałem. Nie mam siły dzisiaj na imprezę, chyba nie jestem w nastroju. No nie! Czy ja właśnie pomyślałem, że nie mam na to ochoty? Zamieniam się w Briana, a on przemienia się we mnie. Coś jest nie tak, muszę wrócić do normy, bo w przeciwnym wypadku będzie dwóch takich samych patałachów na świecie, a tego bym nie zniósł. On to on, ja to ja. – Umyję się i przyjadę. –mówię mu, chociaż naprawdę nie mam siły, żeby zrobić cokolwiek.
- Uff… myślałem, że cię straciłem stary. –zaśmiał się do słuchawki, a ja tylko pokręciłem głową z niedowierzaniem. Przejrzała mnie małpa jedna, wiedział, że jeśli odpuszczę to znaczy, że zachowuję się jak on. No idiota kompletny. – W takim razie, świetnie. Możesz się rozgościć, nie to, żebyś tego nie zrobił, ale tsaa… Ludzie już się zaczynają zbierać. Może jakoś się znajdziemy później, bo jadę po April, więc… dobra tam, nie ważne, przecież znasz mój dom i moich ludzi na wylot, więc co ja ci będę tłumaczył. Do zobaczenia. –rzucił szybko i rozłączył się, nie dając mi możliwości powiedzenia czegokolwiek.
Jedzie. Po. April.

*Półtorej godziny później*

- Toast za najlepszych ludzi na tej planecie! –krzyczę unosząc moją butelkę z piwem w górę. Słyszę wesołe okrzyki radości i każdy z obecnych żwawo wiwatuje pijąc, paląc lub całując swoich wybranków. Jak na razie nie widziałem jeszcze Briana, ale towarzystwo Gigi i jej lapdance na moim ciele, umilało czas na tej imprezie.
- Jesteś zmęczony, Harry. –zauważa kręcąc biodrami na moich kolanach. Kładzie sobie dłonie na mojej klatce piersiowej i rusza się powoli w rytm muzyki.
- Miałem długi tydzień. –odpowiadam i przechylam szyjkę butelki, żeby się napić.
- Może mogłabym coś dla ciebie zrobić, hm? –pyta słodko i ociera się o mnie piersiami. Jej blond włosy łaskoczą mnie lekko w twarz, ale uśmiecham się do niej blado i biorę kolejnego łyka piwa.
- Nie przestawaj się ruszać. –mówię, a jej twarz rozpromienia się w szerokim uśmiechu.
Gigi posłusznie wykonuje swój taniec podczas gdy ja przeszukuje wzrokiem pomieszczenie, w którym jesteśmy. Ludzi jest tak dużo, że połowy nawet nie znam, chwała, że znalazłem swoich bo bym zginął tu jak w czarnej dziurze. Przez tłum wydzierają się bliźniacy, tańcząc ze swoimi dziewczynami i prowokując co chwilę jakiś gnojków do bójki. Czyli norma. Eric ulatnia się w pewnym momencie i nawet wiem gdzie, bo sms od Kelly tłumaczy wszystko. Przypomina mi, że mieszkam na prawo od schodów, nie na lewo jak ona, więc jeśli będę wracał pijany w nocy, mam o tym pamiętać. Chcą być sami, rozumiem.
Gdy rozmyślam nad chwilami spędzonymi z Kelly, przed moimi oczyma ukazuje się Brian. Trzyma ciasno dłoń, nikogo innego jak April. Wita się ze wszystkimi radośnie i odbiera od Christophera kubek z piwem, który kładzie niepostrzeżenie na stole.
Dziewczyna wygląda jak anioł. Autentycznie, nie to że chcę to jakoś podkoloryzować czy coś, ale wygląda nieziemsko. Po prostu jak anioł. Zauważam, ze zaczynam oddychać szybciej. To nowe uczucie i przez to znów ogarnia mnie złość. Odwracam głowę w drugą stronę i ściskam butelkę o wiele za mocno, niż powinienem. Dlaczego jej osoba powoduje, że się tak dziwnie czuję. Nawet jej nie poznałem, ale wiem, że nie chcę mieć z nią do czynienia. Albo może pragnę tego tak bardzo, tylko że nie umiem określić tego co czuję.
Brak jędrnych pośladków Gigi, na moim kroczu, sprowadza mnie na ziemię. Brian przedstawia April naszych znajomych, na co ta uśmiecha się do nich lekko. Najpierw chciałem ją rozpaczliwie poznać, a teraz wydaje mi się, że to beznadziejny pomyśl. Wstaje ze swojego miejsca i chcę ominąć tłum, który się wokół nich zrobił, ale Brian chwyta mnie za nadgarstek i odwraca w swoją stronę.
- Harry. Gdzie leziesz? –pyta, obejmując April w pasie i lekko przytula ją do swojego ciała. Spoglądam na nią. Jest śliczna, ubrana w białą, zwiewną sukienkę, włosy ma lekko pokręcone, a delikatny makijaż podkreśla jej urodę. Przełykam ślinę i wyczuwam, że robi się niezręcznie, gdy milczę i gorliwie skanuję jej ciało.
- Wstałem się przywitać. –mówię, chociaż tak naprawdę chciałem przed chwilą wyjść. Okej to zaczyna być dziwne, że tak reaguję.
- Oh. –wzdycha Brian, ale po chwili wysyła nam obojgu uśmiech, jak to on. – April, pewnie nie pamiętasz, ale to jest Harry. Mój najlepszy z najlepszych przyjaciół. Jak będziesz miała jakiś problem to śmiało możesz się do niego zwrócić. –uśmiecha się do niej jeszcze szerzej i całuje przelotnie we włosy. –Harry, to April. Moja… -zastanawia się chwilę nad doborem słowa –Dziewczyna. –kończy krótko na co April spogląda ma mnie i stara się uśmiechnąć, ale zawstydzona tuli tylko policzek w ramię Briana, a jej kościste palce łapią za koniec jego koszulki.
- Miło mi cię poznać –mówię dziewczynie i wyciągam do niej dłoń. Brian popycha ją lekko w moją stronę i jej lodowata z zimna dłoń ściska delikatnie moją. Aż dziwnie mi jest trzymać coś tak małego, kruchego. Jakbym nasilił uścisk, z pewnością złamałbym jej palce.
- Cześć. –mówi cicho wwiercając się wzrokiem w moje oczy. Jej dłoń się odsuwa gdy tylko Brian przyciąga ją na nowo do siebie, tak że jej plecy są oparte na jego klatce.
- Witaj piękności, która zawróciłaś w głowie naszego brata! –wydziera się Wall-e i staje między mnie a April. –Jestem Harry. Dużo fajniejszy niż ten patałach za mną –prycha jakby wspomnienie o mnie go bolało i przeszkadzało w egzystencji. – Moja urocza laska, Eva –przedstawia swoją dziewczynę i kręci ją parę razy wokół własnej osi. –Dzięki niej mam jakże cudowne przezwisko, Wall-e. No wiesz była taka bajka o robocie, który sprzątał świat i chciał… -zaczął opowiadać jak najęty, ale Brian zatkał mu twarz dłonią.
- Wystarczy tego Wall-e. Gdzie masz brata, bo właściwie jeszcze on mi został… -zaśmiał się i rozejrzał się krótko po salonie.
- SHREK! –wydarł się na cały głos i odwróci się by sekundę później powitać swojego rodzonego brata i przedstawić go dziewczynie Briana. – Moja brzydsza kopia mnie, Barry, ale mów na niego Shrek, bo on też obrał przezwisko po dziewczynie.
- Dobrze. –zgadza się April i chichocze. Spogląda na Briana z czułością, której jeszcze nigdy u nikogo nie widziałem, ani nigdy jej nie doznałem.

Podbiega do nas Gigi i szepcze mi na ucho, że czas zacząć tańczyć. Nadal patrząc na tę dwójkę idę ślepo, ciągnięty przez Gigi na środek salonu, gdzie jest najwięcej miejsca i wiem już, że to nie była złość rodząca się o April. To jest zazdrość o to, co posiada w tej chwili Brian. Ma jej dotyk na własnej skórze i spojrzenie, kiedy na niego patrzy. Ma coś czego ja nigdy nie miałem. Zawsze jest ode mnie lepszy… 
______________________________________
 Wszystkiego najlepszego Adka! ;* 
Spełnienia wszystkich marzeń skarbie! <3


Mam nadzieję, że udało mi się trafić na moment w tym opowiadaniu, który jest ważny i prezent w postaci tego rozdziału przypadnie ci do gustu :D

Ze spaw formalnych, można powiedzieć, że jest mega dużo kluczy (właściwie cały rozdział nim jest ale pomińmy) Do rozdziału siódmego już zaktualizowałam w zakładce.

Nie będę zadawać pytań pod tym rozdziałem, ciekawa jestem na co same zwróciłyście uwagę ;) 

 Mogę zdradzić, że już zacznie się coś dziać hahah :D
Tyle na teraz.

Agnes.

1 komentarz:

  1. Agnes, mój Ty najukochańszy aniołku. <333
    Jeszcze raz tak bardzo Ci dziękuję.
    Nie wiem czym sobie zarobiłam na to wszystko, bo to się dla mnie dalej w pale nie mieści okay ._.
    Ten Harry powalił wszystko, chociaż nie zgadzam się z nim absolutnie. Ale znasz mnie i wiesz, że musiałam zaprzeczyć :D
    Utrafiłaś idealnie słoneczko, prezent w postaci rozdziału przypadł mi do gustu szalenie, a jeszcze utworzyło się z tego combo, bo poprzedni też czytałam dzisiaj i wgle to takie niesamowite *.*
    Ten rozdział jest tak jakby potwierdzeniem tego, co mówiłaś o moim ostatnim komentarzu. Nagle okazuje się, że Harry, ten Harry, który może mieć każdą, zazdrości Brianowi stałości. No niesamowite rzeczy się tu ostatnio dzieją :D
    Harry, sumienny pracownik, siedzi w robocie do późna.
    Harry, sumienny imprezowicz, nie ma ochoty na imprezowanie.
    Harry, sumienny podrywacz, pragnie stałości i głębszego uczucia.
    Czy tylko ja to widzę? o.o
    Moje ulubiony cytat z tego rozdziału?
    '- Uff… myślałem, że cię straciłem stary.'
    Może i nie zdanie klucz do wszelkich tajemnic (bo jak napisałaś, kluczem w zasadzie jest cały rozdział), ale zdanie klucz do szeeerokiego uśmiechu. :D
    I streszczając się (głupia burza -.-) na koniec urzekli mnie Wall-e i Shreck swoim zachowaniem idealnie obrazującym słowa "czujcie się jak u siebie". Są po prostu sobą - bezpośredni :D
    Na koniec jeszcze raz chciałabym Ci podziękować za wszystko, bo dalej tego wszystkiego nie ogarniam. <3
    All the love xx

    OdpowiedzUsuń