Kolejne trzy dni były niesamowicie
uporczywe. Nie dość, że w pracy miałem cholerny zapierdol, bo nagle wszystkim w
tym mieście popsuł się samochód, to jeszcze nie miałem czasu na przećwiczenie
nowego układu z Gigi za co mnie wkrótce zabije. Z Kelly widuję się tylko ranem,
dosłownie pięć minut, bo zaraz musi lecieć do pracy, a popołudniami jej nie
zastaję, bo jest z Eric’iem. Brian teraz ostatnio, się do mnie nie odzywa, chociaż
jestem pewny, że ma czas, bo leni dupę w domu. Nic nie robi, bogacz zasrany.
Więc, gdy w piątek przychodzę do mieszkania pierwsze co robię to rzucam się na
łóżko. Skrzypi niebezpiecznie, ale gdy czuję nieziemsko miękki materiał
pościeli, nawet nie zwracam uwagi na poprzedni dźwięk. Mój relaks zostaje
przerwany niemal natychmiast, właśnie wtedy, gdy moje oczy zaczynają się kleić ze zmęczenia.
Patrzę na ekran telefonu, który tak haniebnie mi przerwał odpoczynek i warczę w
poduszkę gdy widzę kto dzwoni.
- Czego? –marudzę do słuchawki i
przecieram dłonią twarz.
- Gdzie ty jesteś do cholery?
- W domu. Właśnie wróciłem z pracy.
–tłumaczę i leniwie podwijam koszulkę w górę, żeby podrapać się po brzuchu.
- Jest już dziewiąta. Niemożliwe,
żebyś tyle pracował. To nie w twoim stylu… -komentuje Brian, a ja wywracam
jedynie oczami.
- Tak, wiem, że nie w moim, ale co
miałem zrobić? –pytam, chociaż nie oczekuję odpowiedzi.
- Dobra. To kiedy będziesz? –dopytuje
się mój przyjaciel, a ja nawet nie wiem o co mu właściwie chodzi.
- Ale gdzie mam być?
- Idioto… -wzdycha zrezygnowany i
mogę się założyć, że klapnął sobie dłonią w czoło. Jest taki przewidywalny – No
u mnie. Dzisiaj impreza, zapomniałeś kompletnie, że to ty mnie na nią
namówiłeś?
- Oh. –rzeczywiście, zapomniałem. Nie
mam siły dzisiaj na imprezę, chyba nie jestem w nastroju. No nie! Czy ja
właśnie pomyślałem, że nie mam na to ochoty? Zamieniam się w Briana, a on
przemienia się we mnie. Coś jest nie tak, muszę wrócić do normy, bo w
przeciwnym wypadku będzie dwóch takich samych patałachów na świecie, a tego bym
nie zniósł. On to on, ja to ja. – Umyję się i przyjadę. –mówię mu, chociaż
naprawdę nie mam siły, żeby zrobić cokolwiek.
- Uff… myślałem, że cię straciłem
stary. –zaśmiał się do słuchawki, a ja tylko pokręciłem głową z
niedowierzaniem. Przejrzała mnie małpa jedna, wiedział, że jeśli odpuszczę to
znaczy, że zachowuję się jak on. No idiota kompletny. – W takim razie,
świetnie. Możesz się rozgościć, nie to, żebyś tego nie zrobił, ale tsaa… Ludzie
już się zaczynają zbierać. Może jakoś się znajdziemy później, bo jadę po April,
więc… dobra tam, nie ważne, przecież znasz mój dom i moich ludzi na wylot, więc
co ja ci będę tłumaczył. Do zobaczenia. –rzucił szybko i rozłączył się, nie
dając mi możliwości powiedzenia czegokolwiek.
Jedzie. Po. April.
*Półtorej godziny później*
- Toast za najlepszych ludzi na tej
planecie! –krzyczę unosząc moją butelkę z piwem w górę. Słyszę wesołe okrzyki
radości i każdy z obecnych żwawo wiwatuje pijąc, paląc lub całując swoich
wybranków. Jak na razie nie widziałem jeszcze Briana, ale towarzystwo Gigi i
jej lapdance na moim ciele, umilało czas na
tej imprezie.
- Jesteś zmęczony,
Harry. –zauważa kręcąc biodrami na moich kolanach. Kładzie sobie dłonie na
mojej klatce piersiowej i rusza się powoli w rytm muzyki.
- Miałem długi
tydzień. –odpowiadam i przechylam szyjkę butelki, żeby się napić.
- Może mogłabym
coś dla ciebie zrobić, hm? –pyta słodko i ociera się o mnie piersiami. Jej
blond włosy łaskoczą mnie lekko w twarz, ale uśmiecham się do niej blado i
biorę kolejnego łyka piwa.
- Nie przestawaj
się ruszać. –mówię, a jej twarz rozpromienia się w szerokim uśmiechu.
Gigi posłusznie
wykonuje swój taniec podczas gdy ja przeszukuje wzrokiem pomieszczenie, w
którym jesteśmy. Ludzi jest tak dużo, że połowy nawet nie znam, chwała, że
znalazłem swoich bo bym zginął tu jak w czarnej dziurze. Przez tłum wydzierają
się bliźniacy, tańcząc ze swoimi dziewczynami i prowokując co chwilę jakiś
gnojków do bójki. Czyli norma. Eric ulatnia się w pewnym momencie i nawet wiem
gdzie, bo sms od Kelly tłumaczy wszystko. Przypomina mi, że mieszkam na prawo
od schodów, nie na lewo jak ona, więc jeśli będę wracał pijany w nocy, mam o
tym pamiętać. Chcą być sami, rozumiem.
Gdy rozmyślam nad
chwilami spędzonymi z Kelly, przed moimi oczyma ukazuje się Brian. Trzyma
ciasno dłoń, nikogo innego jak April. Wita się ze wszystkimi radośnie i odbiera
od Christophera kubek z piwem, który kładzie niepostrzeżenie na stole.
Dziewczyna wygląda
jak anioł. Autentycznie, nie to że chcę to jakoś podkoloryzować czy coś, ale
wygląda nieziemsko. Po prostu jak anioł. Zauważam, ze zaczynam oddychać
szybciej. To nowe uczucie i przez to znów ogarnia mnie złość. Odwracam głowę w
drugą stronę i ściskam butelkę o wiele za mocno, niż powinienem. Dlaczego jej
osoba powoduje, że się tak dziwnie czuję. Nawet jej nie poznałem, ale wiem, że
nie chcę mieć z nią do czynienia. Albo może pragnę tego tak bardzo, tylko że
nie umiem określić tego co czuję.
Brak jędrnych
pośladków Gigi, na moim kroczu, sprowadza mnie na ziemię. Brian przedstawia
April naszych znajomych, na co ta uśmiecha się do nich lekko. Najpierw chciałem
ją rozpaczliwie poznać, a teraz wydaje mi się, że to beznadziejny pomyśl.
Wstaje ze swojego miejsca i chcę ominąć tłum, który się wokół nich zrobił, ale
Brian chwyta mnie za nadgarstek i odwraca w swoją stronę.
- Harry. Gdzie
leziesz? –pyta, obejmując April w pasie i lekko przytula ją do swojego ciała.
Spoglądam na nią. Jest śliczna, ubrana w białą, zwiewną sukienkę, włosy ma
lekko pokręcone, a delikatny makijaż podkreśla jej urodę. Przełykam ślinę i
wyczuwam, że robi się niezręcznie, gdy milczę i gorliwie skanuję jej ciało.
- Wstałem się
przywitać. –mówię, chociaż tak naprawdę chciałem przed chwilą wyjść. Okej to
zaczyna być dziwne, że tak reaguję.
- Oh. –wzdycha
Brian, ale po chwili wysyła nam obojgu uśmiech, jak to on. – April, pewnie nie
pamiętasz, ale to jest Harry. Mój najlepszy z najlepszych przyjaciół. Jak
będziesz miała jakiś problem to śmiało możesz się do niego zwrócić. –uśmiecha
się do niej jeszcze szerzej i całuje przelotnie we włosy. –Harry, to April.
Moja… -zastanawia się chwilę nad doborem słowa –Dziewczyna. –kończy krótko na
co April spogląda ma mnie i stara się uśmiechnąć, ale zawstydzona tuli tylko
policzek w ramię Briana, a jej kościste palce łapią za koniec jego koszulki.
- Miło mi cię
poznać –mówię dziewczynie i wyciągam do niej dłoń. Brian popycha ją lekko w
moją stronę i jej lodowata z zimna dłoń ściska delikatnie moją. Aż dziwnie mi
jest trzymać coś tak małego, kruchego. Jakbym nasilił uścisk, z pewnością
złamałbym jej palce.
- Cześć. –mówi
cicho wwiercając się wzrokiem w moje oczy. Jej dłoń się odsuwa gdy tylko Brian
przyciąga ją na nowo do siebie, tak że jej plecy są oparte na jego klatce.
- Witaj piękności,
która zawróciłaś w głowie naszego brata! –wydziera się Wall-e i staje między
mnie a April. –Jestem Harry. Dużo fajniejszy niż ten patałach za mną –prycha
jakby wspomnienie o mnie go bolało i przeszkadzało w egzystencji. – Moja urocza
laska, Eva –przedstawia swoją dziewczynę i kręci ją parę razy wokół własnej
osi. –Dzięki niej mam jakże cudowne przezwisko, Wall-e. No wiesz była taka
bajka o robocie, który sprzątał świat i chciał… -zaczął opowiadać jak najęty,
ale Brian zatkał mu twarz dłonią.
- Wystarczy tego Wall-e.
Gdzie masz brata, bo właściwie jeszcze on mi został… -zaśmiał się i rozejrzał
się krótko po salonie.
- SHREK! –wydarł się
na cały głos i odwróci się by sekundę później powitać swojego rodzonego brata i
przedstawić go dziewczynie Briana. – Moja brzydsza kopia mnie, Barry, ale mów
na niego Shrek, bo on też obrał przezwisko po dziewczynie.
- Dobrze. –zgadza
się April i chichocze. Spogląda na Briana z czułością, której jeszcze nigdy u
nikogo nie widziałem, ani nigdy jej nie doznałem.
Podbiega do nas Gigi
i szepcze mi na ucho, że czas zacząć tańczyć. Nadal patrząc na tę dwójkę idę
ślepo, ciągnięty przez Gigi na środek salonu, gdzie jest najwięcej miejsca i
wiem już, że to nie była złość rodząca się o April. To jest zazdrość o to, co
posiada w tej chwili Brian. Ma jej dotyk na własnej skórze i spojrzenie, kiedy
na niego patrzy. Ma coś czego ja nigdy nie miałem. Zawsze jest ode mnie lepszy…
______________________________________
Wszystkiego najlepszego Adka! ;*
Spełnienia wszystkich marzeń skarbie! <3
Mam nadzieję, że udało mi się trafić na moment w tym opowiadaniu, który jest ważny i prezent w postaci tego rozdziału przypadnie ci do gustu :D
Ze spaw formalnych, można powiedzieć, że jest mega dużo kluczy (właściwie cały rozdział nim jest ale pomińmy) Do rozdziału siódmego już zaktualizowałam w zakładce.
Nie będę zadawać pytań pod tym rozdziałem, ciekawa jestem na co same zwróciłyście uwagę ;)
Mogę zdradzić, że już zacznie się coś dziać hahah :D
Tyle na teraz.
Agnes.
Agnes, mój Ty najukochańszy aniołku. <333
OdpowiedzUsuńJeszcze raz tak bardzo Ci dziękuję.
Nie wiem czym sobie zarobiłam na to wszystko, bo to się dla mnie dalej w pale nie mieści okay ._.
Ten Harry powalił wszystko, chociaż nie zgadzam się z nim absolutnie. Ale znasz mnie i wiesz, że musiałam zaprzeczyć :D
Utrafiłaś idealnie słoneczko, prezent w postaci rozdziału przypadł mi do gustu szalenie, a jeszcze utworzyło się z tego combo, bo poprzedni też czytałam dzisiaj i wgle to takie niesamowite *.*
Ten rozdział jest tak jakby potwierdzeniem tego, co mówiłaś o moim ostatnim komentarzu. Nagle okazuje się, że Harry, ten Harry, który może mieć każdą, zazdrości Brianowi stałości. No niesamowite rzeczy się tu ostatnio dzieją :D
Harry, sumienny pracownik, siedzi w robocie do późna.
Harry, sumienny imprezowicz, nie ma ochoty na imprezowanie.
Harry, sumienny podrywacz, pragnie stałości i głębszego uczucia.
Czy tylko ja to widzę? o.o
Moje ulubiony cytat z tego rozdziału?
'- Uff… myślałem, że cię straciłem stary.'
Może i nie zdanie klucz do wszelkich tajemnic (bo jak napisałaś, kluczem w zasadzie jest cały rozdział), ale zdanie klucz do szeeerokiego uśmiechu. :D
I streszczając się (głupia burza -.-) na koniec urzekli mnie Wall-e i Shreck swoim zachowaniem idealnie obrazującym słowa "czujcie się jak u siebie". Są po prostu sobą - bezpośredni :D
Na koniec jeszcze raz chciałabym Ci podziękować za wszystko, bo dalej tego wszystkiego nie ogarniam. <3
All the love xx