Tak jak się
tego spodziewałem Kelly obudziła mnie rano tłukąc się garnkami i talerzami z
mojej kuchni. Gdyby nie to, że umie gotować dawno bym ją stąd wypieprzył, ale
ma dziewczyna do tego smykałkę, więc jej wybaczam. I tak jest codziennie już od
prawie trzech lat i oboje jesteśmy do tego przyzwyczajeni. Mam nadzieję, że tak
pozostanie i ten przyszły, niedoszły chłopak Eric, nam w tym rytuale nie będzie
przeszkadzał.
Wstałem
wciąż zaspany i powłóczyłem się do kuchni. Kelly znowu ubrana była w sukienkę,
tym razem błękitną, całkowicie gładką, a z włosów zaplotła sobie warkocza.
Widząc jak płynnie porusza się od lodówki, do szafki to do kuchenki,
zapragnąłem ją pocałować na powitanie, ale się powstrzymałem i bez słowa
usiadłem przy stole.
- Ubierz się
–rozkazuje mi Kelly i miesza coś na patelni.
- Po co?
–mój głos jest taki obcy, zachrypiały. A niby dziewczyny to podnieca. Co w tym
takiego fajnego, że nie możesz mówić?
- Tak zwykle
ludzie robią. –tłumaczy grzecznie nawet na mnie nie patrząc – Poza tym za chwilę
będzie tu Brian, Eric, Wall-e, Shrek, Eva i Fiona. Macie dzisiaj trening.
Zapomniałeś prawda? –pyta stawiając przede mną talerz z jajecznicą, zapiekanymi
z serem tostami francuskimi i szparagami, które smakują niekiedy jak drewno.
- Cholera,
rzeczywiście. Dzisiaj jest wtorek, więc żadne z nas nie idzie na rano do pracy.
–kolejny raz zapominam o treningu. Moje myśli są takie rozbiegane. Kiedyś się
zagubię nawet we własnym domu, który jest mniejszy niż łazienka Briana.
- No
właśnie. –kręci głową na moją nieodpowiedzialność i zerka na zegarek. –Idę.
–oznajmia i głaszcze mnie przelotnie po głowie. – Smacznego i ubierz się Harry.
Natychmiast! –śmieje się lekko i zamyka za sobą drzwi.
Gdy tylko
kończę śniadanie, które było absurdalnie przepyszne, wskakuję pod prysznic i ubieram
się w luźne rzeczy, które przeznaczone się na trening. Gdy wycieram włosy
ręcznikiem do domu wpadają wszyscy nieproszeni goście, o których wizycie mówiła
mi Kelly. Wall-e wskakuje na mnie i przewracamy się na podłogę. Zaczyna mnie
łaskotać po żebrach, więc walę go pięściami po głowie i lamentuję, żeby
przestał. Eva odciąga go ode mnie i pomaga wstać. Wall-e przerzuca ją sobie
przez ramię i kładzie na moim łóżku po czym zaczynają się niemal ruchać na
sucho. Shrek i Fiona siedzą już przy stole i najzwyczajniej w świecie
rozmawiają, jak przystało na cywilizowanych ludzi, mimo, że nimi absolutnie nie
są. Brian grzebie mi w lodówce w poszukiwaniu jedzenia, a Eric szczerzy się do
telefonu jak głupi, zapewne pisząc z Kelly. Nie wiem dlaczego się tak zeszli,
ale w sumie to pasują mi do siebie i czuję się z tym dziwnie fajnie.
- Jedziemy
po resztę, ludzie! –krzyczę, ale nikt nie zwraca na mnie uwagi.
Wzdycham i
biorę Evę w swoje objęcia. Wall-e marudzi za mną, żebym mu oddał dziewczynę i
co ja sobie do cholery wyobrażam, żeby tak go olewać. Zarządza więc, że
wychodzimy od tego skurwysyna, którym jestem ja, gdy jestem już w połowie drogi
po schodach. Stawiam dziewczynę na półpiętrze i czekamy razem, aż ta gromada
zwlecze się na dół. Kątem oka widzę, że Brian zamyka na zamek drzwi i dla
bezpieczeństwa chowa klucz w skrzynce na listy Kelly, bo wie, że tylko ona, on
i ja potrafimy ją otworzyć. Jest taki opiekuńczy, że czasami mnie to wkurza,
ale tak go po prostu wychowali i nawet jakbym bardzo chciał to nie zmienię jego
pedalskiego stylu życia. Parskam śmiechem podczas tych krótkich przemyśleń, a
Wall-e ponownie na mnie wskakuje gdy dociera do miejsca gdzie stoję. Tym razem
na całe szczęście się nie przewracamy i nadzwyczaj szybko ze mnie złazi. Każe
Evie usiąść mu na ramionach co jest trochę niebezpieczne, gdy robi się to na
schodach i masz zamiar przejść za moment pod drzwiami, ale jak kto woli. Wall-e
jest najbardziej zwariowanym człowiekiem w tym stanie i adrenalina płynie w
jego żyłach na okrągło. Z resztą Shrek jest taki sam, co się dziwić. Pieprzone
kopie.
Gdy jesteśmy
już na zewnątrz Brian proponuje mi jazdę z nim, ale odmawiam i wchodzę na swój
motor, który zastawili mi bliźniacy z obu stron. Brian i Eric postanowili
pojechać po Gigi i Cindy, a ja z tymi debilami i ich dziewczynami ustaliliśmy,
że poczekamy na nich w parku, gdzie zwykle ćwiczymy.
- Harry!
Ścigajmy się! –rzucił wesoło Shrek siadając na swoim motorze i pomagając wejść
na niego Fionie.
- Do mnie
mówisz czy do brata? –pytam i przyglądam mu się z boku.
- Nie bądź
głupi, jasne że do ciebie. –kręci głową, na co oboje z Wall-im zaczynamy się
śmiać.
- Ja
przecież nie muszę się nawet godzić, przecież wiesz, że i tak się będę z nim
ścigał. –mówi ten drugi, a Eva przybliża się do niego i tuli jego plecy gdy ten
popisuje się dociskając gazu i robiąc więcej zamieszania wokół całej akcji.
- Dobra,
niech wam będzie gamonie. Ale to już ostatni raz, bo życie mi miłe i nie chcę
zginąć, jasne?
- Zaczynasz
mówić jak Brian! -mówi Fiona a Shrek przybija jej piątkę za spostrzegawczość.
- Haha.
–komentuję smętnie i ustawiam motor na białej linii przed rozwidleniem dróg.
Chłopaki robią to samo i szczerzą się do mnie podczas palenia gumy w swoich
sprzętach.
- Kto wygra dostaje
po pięć dolarów od każdego, zgoda? –mówi Wall-e, a my wszyscy zgodnie się
zgadzamy.
- Gotowi?
–mruczę pod nosem i spoglądam na ich zadowolone miny.
- Jak nigdy
w życiu. –odpowiadają jednocześnie co jest dla mnie absolutnie nienormalne i
wszyscy w tym samym momencie dociskamy pedał gazu rzucając się w pościg.
Z początku
prowadzi Shrek. On zawsze ma wspaniałe starty, ale jego brat ma niezłe
końcówki. Miejmy nadzieję, że nie wyszedłem z wprawy i nadal umiem wyprzedzić
tych dwój lamusów, w przeciwnym wypadku stracę pięć dolarów, a tego bym nie chciał.
Miasto nie jest zbytnio zatłoczone, dzięki Bogu, ale dziwi mnie to trochę, bo
to przecież Nowy Jork. Bliźniacy są w swoim żywiole. Krzyczą, drą się na
przechodniów i przyspieszają swoją prędkość z każdą sekundą. Zwinnie omijają
trąbiące na nich samochody i wcale się ludziom nie dziwię, bo jadą pod prąd,
podobno dla lepszych emocji.
Wszyscy
uwielbiamy szybką jazdę, to logiczne. Ja przez ostatni rok, postanowiłem trochę
ją ograniczyć, po tym jak trafiłem do aresztu, z którego dzięki kaucji wyciągnął
mnie nie kto inny jak Brian. Nie chce mi się już bawić z tymi frajerami, więc
daję gaz do dechy i nie przestrzegając jakichkolwiek przepisów jadę niemal z
zamkniętymi oczami do celu. W duchu modlę się, żeby nie było nigdzie
policjantów. Sprytnie wyprzedzam Shreka i rozglądam się za Wall-im, ale
niestety nigdzie nie mogę go dosięgnąć wzrokiem. Z piskiem opon moich i
samochodu przede mną skręcam w boczną uliczkę, dzięki której zyskam dwie w
porywach do trzech sekund przewagi nad Shrekiem i być może dogonię Wall-ego.
Ponownie wjeżdżam na główną drogę i widzę mojego tymczasowego rywala
kilkanaście metrów przede mną. Sekundy dzielą nad do dotarcia do upragnionego
celu, czyli parkingu przed parkiem. Wytężam wszystkie zmysły i jestem już na
równi z Wall-im. Patrzy na mnie ze zdenerwowaniem, a ja spoglądam to na niego
to na Evę. Parking jest coraz bliżej. Zaczyna mnie aż ściskać w żołądku, bo
chęć wygranej jest ogromna. Nie jestem pewien, który z nas przekroczył bramę
pierwszy, ale oboje zatrzymaliśmy się w tym samym momencie. To znaczy ja się
zatrzymałem, bo w Wall-ego walnął Shrek i przejechali jeszcze kawałek. Całe
szczęście nic się nie stało.
- Wygrałem!
–krzyczy Wall-e zaraz jak zsiadł z motoru.
- Szczerzę,
wątpię. –mówię obojętnie i strzepuję niewidzialny pyłek z koszulki.
- Ja zawsze
wygrywam! –wrzeszczy szarpiąc mnie za materiał koszulki i przybliża do mnie
swoją twarz.
- Harry
wygrałeś. –mówi opanowanym głosem Carlos, strażnik parkingu.
- Mówiłem,
że wygrałem! –znowu krzyczy Wall-e i zaczyna skakać w miejscu ze szczęścia.
Idiota kompletny.
- Nie ty
Harry. Ten Harry –mówi klepiąc mnie po ramieniu. – Sprawdziłem na nagraniu. –tłumaczy
i uśmiecha się lekko do przegranego Harrego, przez nas wszystkich zwanym
Wall-im.
- Dawać po
piątaku. –szczerzę się do przyjaciół, którzy ze smętną miną dają mi należyte
pieniądze –Takim to sposobem mam dwie dychy więcej w portfelu. I dodatkowo cię
wkurzyłem Harry. –specjalnie mówię jego imię, żeby wkurzyć go jeszcze bardziej,
za co daje mi kuksańca w żebra. Odpycham go od siebie, ale zaraz na nowo
przygarniam go do swojego ciała i zarzucam rękę na jego szyję prowadząc z
parkingu w stronę miejsca naszych treningów.
- Następnym
razem skopię ci dupę –skarży się smutny.
- Nie będzie
następnego razu, dziwko –uśmiecham się do niego i targam jego włosy.
- Zobaczymy.
–drze się z tyłu Shrek idąc z dziewczynami pod rękę. Dżentelmen się znalazł
pieprzony. Prycham i kręcę głową. Są wspaniali.
_____________________________
Hi my sweeties!
Upał i gorąc nie dają mi pracować, więc jak na razie nie dopisałam żadnego nowego rozdziału do kolekcji, ale nadal nad nim pracuję. Może kiedyś w końcu coś ruszę...
W tym rozdziale dowiadujemy się ciut o przeszłości chłopców, a mianowicie o zamiłowaniu do wyścigów i igraniu z policją (no dosłownie jak ja XD)
+Wiele nowych postaci, które są w zakładce bohaterowie :D
Jak na razie są same smęty i to straszne, aż sama tego nie przeczytałam po raz kolejny, żeby sprawdzić, ale chcę was jakoś do wszystkiego wprowadzić, zrobić aurę wokół całości i wgl.
Niektóre szczegóły są naprawdę istotnie, mimo iż tego nie widać, ale domysły i wywody co to, po co, a przede wszystkim, po chuj?... zostawiam wam i waszej wyobraźni. ;)
Ode mnie chyba tyle, wykorzystajcie wakacje jak najlepiej, nie dostańcie udaru i uważajcie na niebezpieczeństwa. :D
Agnes.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz